Rozpoczynając niedługo trzecią kadencję na stanowisku szefowej niemieckiego rządu, Angela Merkel wywołuje po raz kolejny debatę na temat konieczności zmiany traktatów EU.
Reforma miałaby polegać na wyposażeniu Brukseli w dodatkowe kompetencje w sprawach budżetowych. Wspominał o tym nie tak dawno w Berlinie minister finansów Wolfgang Schäuble. Jak pisze „Spiegel Online", chodziłoby o wyposażenie Komisji Europejskiej w prawo ingerencji w budżety państw członkowskich poprzez porozumienia z poszczególnymi krajami w sprawie wysokości ich deficytów oraz wielu innych parametrów. Kraje przestrzegające zasad otrzymałyby wsparcie ze specjalnego budżetu eurolandu. Technicznie odpowiednie zapisy miałyby zostać umieszczone w tzw. Protokole 14 o funkcjonowaniu eurogrupy. Utworzone na jego podstawie gremium złożone z ministrów finansów państw strefy nie ma jednak oparcia w traktatach.
Kanclerz odkrywa karty
Nie ulega wątpliwości, że dążenie do zmiany traktatów jest częścią strategii Angeli Merkel, która po wygranych wyborach musi wyjawić swe plany dotyczące polityki europejskiej. W czasie kampanii wyborczej pani kanclerz zapowiadała, że nie zgodzi się na uwspólnotowienie długów państw strefy euro w postaci emisji wspólnych obligacji. Tej obietnicy zamierza dotrzymać. – Nie uda się jej jednak uciec przed zaangażowaniem pieniędzy niemieckich podatników w ratowanie państw zagrożonych, jeżeli nie bezpośrednio, to za pośrednictwem mechanizmów Unii Bankowej – zwraca uwagę „Rz" Ulrike Guerot z Open Society Initiative for Europe. Rzecz w tym, że Niemcy uczestniczą w 27 proc. w Europejskim Mechanizmie Stabilizacyjnym (European Stability Mechanism ESM). Instytucja ta wcześniej czy później stanie przed problemem finansowania banków niektórych państw, które muszą zostać zlikwidowane, gdyż uginają się pod ciężarem tzw. starych długów. W przyszłym roku rusza system kontroli Europejskiego Banku Centralnego dotyczący 130 największych banków europejskich i wtedy ujawni się prawdziwy rozmiar starych długów. Koszty likwidacji banków poniosą nie tylko ich udziałowcy i poszczególne państwa, ale także ESM.
Obecny udział każdego obywatela Niemiec w tym funduszu wynosi 264 euro. Przy tym uczestniczące w nim państwa strefy euro wpłaciły do niego wspólnie zaledwie 48 mld euro. W przyszłym roku ulokowana w Luksemburgu instytucja ma dysponować 80 mld euro w gotówce, co pozwoli na mobilizację do 700 mld euro w postaci środków pomocowych oraz gwarancji kredytowych. Część tych środków zostanie zaangażowana w pomoc zagrożonym bankom, a tym samym pośrednio poszczególnym państwom. Nastąpi więc de facto uwspólnotowienie długów. Postulowane przez kanclerz Merkel zmiany traktatowe prowadzące do zwiększenia kontroli nad budżetami państw mają zapobiec wymknięciu się tej operacji spod kontroli.
Ryzykowna stabilizacja
Cała operacja powinna wpłynąć stabilizująco na wspólną walutę. Berlin jest więc gotów na ryzyko wiążące się ze zmianą traktatów. – To prawdziwa puszka Pandory. Nikt nie jest w stanie przewidzieć, jak to się skończy i czy nie doprowadzi do osłabienia Unii, gdyż niezmiernie łatwo obecnie umocnić w społeczeństwach nastroje eurosceptyczne – zwraca uwagę Ulrike Guert.