Powrót nostalgii za brunatnym porządkiem

Ruchy radykalno-prawicowe coraz śmielej podejmują walkę o rząd dusz w społeczeństwach dotkniętych kryzysem.

Publikacja: 14.12.2013 10:00

Słowak Marian Kotleba. Sąd zdelegalizował jego neonazistowską partię, ma więc kolejną na bazie... Pa

Słowak Marian Kotleba. Sąd zdelegalizował jego neonazistowską partię, ma więc kolejną na bazie... Partii Przyjaciół Wina

Foto: AFP/Stringer

Kiedy po drugiej turze wyborów samorządowych pod koniec listopada żupanem (wojewodą) Kraju Środkowosłowackiego został Marian Kotleba, u naszych południowych sąsiadów zapanowała konsternacja. Owszem, na Słowacji nacjonalizm ma mocną tradycję (Słowacka Partia Narodowa wchodziła nawet w skład koalicji rządowej), ale żeby poważne stanowisko zdobywał człowiek chwalący Hitlera i jawnie głoszący rasistowskie hasła? Sukces Kotleby wydał się wręcz nieprawdopodobny – tym bardziej że stanowisko zdobył, osiągając aż 55 proc. głosów.

Można tłumaczyć – jak robili to bratysławscy politolodzy i publicyści – że to tylko wypadek przy pracy. Że zwolennicy europosła Vladimira Maňki z rządzącego Smeru, który według sondaży powinien był wygrać, zlekceważyli głosowanie. Że szowinistyczna Nasza Słowacja Kotleby skupia oszołomów i w skali kraju nie ociera się nawet o próg wyborczy.

Być może na razie to prawda, ale tak samo mówiono, gdy w połowie poprzedniej dekady na scenie politycznej pojawił się węgierski Jobbik albo bułgarska Ataka. Dziś obie partie mają się dobrze, zasiadają w parlamentach swoich krajów, ba – mają przedstawicieli w Parlamencie Europejskim. Inni – czeska Robotnicza Partia Sprawiedliwości Społecznej albo rumuńska Noua Dreapta – podążają ich tropem, i to nie bez szans na sukces polityczny w nieodległej przyszłości.

Bunt radykałów

Fala wznosząca wschodnioeuropejskiej skrajnej prawicy wpisuje się w kontynentalny trend wywołany, najogólniej mówiąc, społecznymi skutkami kryzysu, pauperyzacją i utratą perspektyw życiowych przez dużą część ludzi młodych. Prawicowa ekstrema włącza się w bunt antysystemowy charakterystyczny wcześniej raczej dla skrajnej lewicy, opiera się globalizacji i integracji symbolizowanej przez Unię Europejską.

Ma też swoje charakterystyczne cechy regionalne, wśród których dominuje „staromodny" nacjonalizm skierowany głównie przeciwko sąsiadom. Węgierscy radykałowie atakują Słowaków i Rumunów, ci odpłacają pięknym za nadobne. Wszyscy ożywiają historyczne animozje, które na Zachodzie odesłane zostały  do lamusa.

Trudno wyobrazić sobie antyniemieckie demonstracje Francuzów z powodu I wojny światowej, gdy tymczasem w antypolskich wystąpieniach Litwinów albo w sporach nacjonalistów bałkańskich niezakończone rozliczenia historyczne zajmują wciąż istotne miejsce. To przywiązanie do rozliczeń historycznych jest zasadniczą przeszkodą dla zawiązania nacjonalistycznej międzynarodówki, z budowaniem której problemów nie mają ekstremalni lewacy.

W Europie Środkowej i Wschodniej wciąż nieźle ma się też tradycyjny antysemityzm, którego młodsze pokolenie prawicowych radykałów na Zachodzie już się wyzbyło – częściowo z przekonania, częściowo z chęci uniknięcia ostracyzmu (widać to na przykładzie francuskiego Frontu Narodowego – o ile Jean Marie Le Pen pozwalał sobie na antysemickie wycieczki, to jego przewodząca dziś partii córka Marine już nie).

Cechą szczególną prawicowego ekstremizmu w pasie państw od Czech po Bułgarię jest agresywny antycyganizm, który stanowi odpowiednik zachodnich nastrojów antyimigranckich. To skutek zaniedbań w polityce społecznej i konfliktów wywołanych wykluczeniem wielkiej (być może nawet ponaddziesięciomilionowej) grupy społecznej, jaką w regionie stanowią Cyganie.

Czy ruchy skrajnie prawicowe mogą stanowić zagrożenie dla stabilności politycznej Europy Środkowo-Wschodniej? Jeszcze dwa lata temu raport czeskiego wywiadu (BIS) uspokajał, że mamy do czynienia z siłami marginalnymi i rozproszonymi, których ekscesy to zjawisko lokalne. Po masowych, antycygańskich wystąpieniach, do których doszło w tym roku w Czechach, ten uspokajający ton już zniknął. Socjologowie zwracają uwagę na rosnący poziom agresji i ksenofobii. Wywiad wojskowy ostrzega, że w skrajnym przypadku radykalizm może wręcz przybrać formę terroryzmu  (na Węgrzech w 2009 r. grupa prawicowych ekstremistów zamordowała sześciu Romów). Do wezwań o działania przeciw ekstremie przyłączyli się także hierarchowie Kościołów.

Szanse przekroczenia progu wyborczego przez kolejne ugrupowania rosną. Na Słowacji nie brak opinii, że Nasza Słowacja może odnieść sukces już w następnych wyborach parlamentarnych. Podobne ambicje ma czeska Robotnicza Partia Sprawiedliwości Społecznej (powstała w 2010 r. ze zdelegalizowanej faszyzującej Partii Robotniczej).

Młodzi gniewni

Na Węgrzech wbrew zapowiedziom stopniowego osłabienia wpływów Jobbik ma się dobrze, a jego poparcie oscyluje na poziomie 13–15 proc. Socjologowie zwracają uwagę na rosnącą popularność tego ugrupowania wśród młodzieży. Nie jest przy tym prawdą, że za radykałami opowiadają się zdeklasowani i łatwo dający się uwieść populizmowi ludzie bez wykształcenia. Dzisiaj aż 30 proc. węgierskich studentów deklaruje sympatię dla Jobbiku.

To wynik obaw o perspektywy życiowe, które nie są dzisiaj różowe nawet dla ludzi z dyplomem uczelni. To także skutek umiejętnej agitacji przywódców partii radykalnych, którzy nie są już dziś jedynie jarmarcznymi krzykaczami. Marian Kotleba to posiadacz dwóch dyplomów uniwersyteckich i doktoratu prawa. Przywódca Jobbiku Gabor Vona to również wykształcony prawnik, a czołowa eurodeputowana partii Krisztina Morvai to wszechstronnie wykształcona poliglotka wpędzająca w kompleksy prawniczych ekspertów. Tomáš Vandas, szef czeskiej Robotniczej Partii Sprawiedliwości Społecznej, to dyplomowany specjalista komunikacji społecznej. Przywódca bułgarskiej Ataki Wolen Siderow to wykształcony literaturoznawca i były dziennikarz. Prawnikiem jest Tudor Ionescu, założyciel rumuńskiej Nowej Prawicy (Noua Dreapta), otwarcie odwołujący się do „tradycji" faszystowskiej Żelaznej Gwardii.

Nieźle ma się zresztą też stara gwardia szowinistów z Partii Wielkiej Rumunii - jej działacz Lucian Bolcas został w zeszłym tygodniu sędzią Sądu Konstytucyjnego.

Subkultura ekstremy

Ugrupowania radykalnie prawicowe na ogół nie są liczne, jednak do tworzonej przez siebie subkultury przyciągają spory tłum zwolenników i sympatyków. Aktywistów łączy sprawność organizacyjna i swoista charyzma. Skutecznie wykorzystują nowoczesne formy przekazu i kontaktu ze zwolennikami (głównie Internet), oddziałują za pośrednictwem popkultury – choćby współpracując z popularnymi wśród młodych radykałów zespołami rockowymi, popularyzują symbole organizacyjne na koszulkach i gadżetach.

Potrafią sugestywnie przemawiać i przekonywać swoich zwolenników, choć tak naprawdę operują przede wszystkim populistycznymi kliszami, kusząc prostymi rozwiązaniami najbardziej problematycznych kwestii społecznych i gospodarczych. Klasycznym przykładem służy kampania wyborcza Mariana Kotleby, który niestrudzenie powtarzał, że „trzeba zlikwidować bezrobocie", „trzeba rozwiązać kwestię cygańską", „trzeba zwalczyć ubóstwo", ale nie był w stanie przekonująco wytłumaczyć, jak te ambitne cele zamierza zrealizować. Jego wyborcom w jednym z najbardziej dotkniętym kryzysem regionów Słowacji najwyraźniej to nie przeszkodziło.

Mainstream dostrzegł groźbę populizmu i radykalizacji sceny politycznej. Po ekscesach w Czechach kilku polityków zwróciło uwagę na potrzebę wspomożenia Romów, których fatalna sytuacja społeczna wywołuje agresję ekstremy i oskarżenia o „żerowanie na uczciwych obywatelach". Program pomocy Cyganom chce uruchomić premier Słowacji Robert Fico, a węgierski Fidesz zaraz po dojściu do władzy jako pierwszy w Europie rozpoczął własny, nowatorski program aktywizacji społeczności romskiej.

Problem jest jednak głębszy niż tylko walka z wykluczeniem społecznym. Radykałowie karmią się przede wszystkim powszechnym odczuciem niemocy całej zepsutej i pozbawionej szerszej wizji klasy politycznej. Twierdzą, że jako jedyni nie mieli jeszcze szansy rządzić (w domyśle: dać się skorumpować), tak więc ich czas dopiero nadchodzi. Poza tym karmią się też sentymentem części społeczeństw za prawicowymi dyktaturami z okresu międzywojennego. Kotleba z podziwem mówił o państwie księdza Tisy, a ubiór organizacyjny bliskiej Jobbikowi Gwardii Węgierskiej przypomina mundur faszystowskich Strzałokrzyżowców.

Socjologowie – jak Mirosłav Kusy z bratysławskiego uniwersytetu im. Komenskiego – przekonują, że obserwowana w naszym regionie ekstremistyczna fala to zjawisko związane z kryzysem, frustracją pozbawionych perspektyw ludzi i załamaniem wartości. Problem jedynie w tym, czy samo pokonanie problemów ekonomicznych wystarczy, by odwrócić nostalgię za brunatnymi porządkami.

Kiedy po drugiej turze wyborów samorządowych pod koniec listopada żupanem (wojewodą) Kraju Środkowosłowackiego został Marian Kotleba, u naszych południowych sąsiadów zapanowała konsternacja. Owszem, na Słowacji nacjonalizm ma mocną tradycję (Słowacka Partia Narodowa wchodziła nawet w skład koalicji rządowej), ale żeby poważne stanowisko zdobywał człowiek chwalący Hitlera i jawnie głoszący rasistowskie hasła? Sukces Kotleby wydał się wręcz nieprawdopodobny – tym bardziej że stanowisko zdobył, osiągając aż 55 proc. głosów.

Pozostało 93% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021