Po konferencji zorganizowanej w Utrechcie 35 burmistrzów holenderskich miast uznało, że w sytuacji gdy inne państwa liberalizują prawo dotyczące lekkich narkotyków utrzymywanie ograniczeń w holenderskim ustawodawstwie nie ma sensu.
Uczestnicy obrad – wśród nich prezydenci największych miast Amsterdamu, Utrechtu i Rotterdamu ogłosili apel do rządu o zmianę przepisów i umożliwienie legalnej uprawy marihuany. Propozycję taką po raz pierwszy złożył już w 2011 r. dyrektor wydziału zdrowia urzędu miejskiego Utrechtu Victor Everhardt, jednak rząd jej nie przyjął.
Prawo holenderskie w kwestii tzw. narkotyków miękkich od początku lat 70. ubiegłego wieku było bardzo liberalne, a amsterdamskie coffee-shopy zdobyły sławę daleko poza granicami kraju. Do tego stopnia, że w 2012 r. w kilku prowincjach szczególnie przyciągających narko-turystów wprowadzono prawo, tzw. wietpas zezwalające na sprzedaż „trawki" tylko posiadaczom holenderskiego dowodu osobistego. Prawo to jest często krytykowane, bowiem jego skutkiem jest powrót dilerów oferujących „trawkę" obcokrajowcom odesłanym z kwitkiem przez coffee-shopy.
Holenderscy działacze samorządowi uznali, że ustawodawstwo ich kraju nie nadąża za globalnymi zmianami, których symbolem stał się amerykański stan Kolorado oraz Urugwaj, które zniosły karalność nie tylko za używanie, ale także za obrót i produkcję marihuany.
Jak wskazał burmistrz Rotterdamu Ahmed Aboutaleb problem polega na tym, że umożliwienie obrotu, ale nie produkcji lekkich narkotyków mija się z celem i jest nielogiczne. Uwolnienie handlu marihuaną miało odebrać zyski dilerom narkotykowym i tak się istotnie stało. Tymczasem wielkie organizacje przestępcze nadal kontrolują uprawę i produkcję „trawki", najczęściej sprowadzając ją spoza Unii Europejskiej – z Turcji, Azji Środkowej, czy ostatnio z Albanii.