– Spodziewamy się teraz, że Ukraina prawdopodobnie zbankrutuje, jeśli nie dojdzie do pozytywnej zmiany sytuacji, czyli czegoś, czego się nie spodziewamy – ostrzegają analitycy agencji ratingowej Standard & Poor's.
W piątek obniżyła ona rating Ukrainy ze „śmieciowego" poziomu CCC+ do CCC, znajdującego się osiem stopni poniżej klasy inwestycyjnej. S&P podkreśla, że dalsze rosyjskie wsparcie finansowe dla Kijowa staje się wątpliwe. W czwartek Ukraina odwołała aukcję obligacji wartych 2 mld dol., które miała kupić Rosja.
Rynek zignorował jednak komunikat S&P – rentowności ukraińskich obligacji w piątek rano i po południu mocno traciły. Rentowność papierów zapadających w czerwcu spadła od czwartku o 7 pkt proc., jednak do wciąż bardzo wysokiego poziomu 34,7 proc.
PFTS, indeks kijowskiej giełdy, zyskiwał w piątek nawet 5,6 proc. W ten sposób inwestorzy reagowali na szansę przełomu politycznego na Ukrainie – propozycję przedterminowych wyborów prezydenckich.
– Każda umowa między władzą a demonstrantami musi być przyjmowana z wielkim sceptycyzmem. Mamy przecież do czynienia ze skrajnie nieprzewidywalnym, spanikowanym reżimem i ruchem opozycyjnym, który mocno się zradykalizował i chce, by Janukowycz natychmiast ustąpił – mówi „Rz" Nicholas Spiro, dyrektor zarządzający londyńskiej firmy konsultingowej Spiro Sovereign Strategy.