Komorowski mówił dziś rano w RMF FM o konsekwencjach i wyzwaniach stojących przed postrewolucyjną Ukrainą. Prezydent uznał, że Wiktor Janukowycz nie jest już prezydentem tego kraju.
- Nie rządzi, utracił nie tylko realną możliwość rządzenia, ale utracił także chyba coś, bez czego władzy się nie da sprawować, tzn. utracił legitymację moralną i polityczną, także ze sprawowania władzy, bo przecież jest oskarżony nie tylko przez własnych przeciwników, ale również przez własne zaplecze polityczne - powiedział. Przyznał jednocześnie, że "mamy do czynienia z problemem konstytucyjno-prawnym", ale doszło do realnej zmiany, więc do problemu trzeba podejść praktycznie. A pełną legitymację rewolucja otrzyma w nadchodzących wyborach.
- Inne kraje świata, szczególnie świata zachodniego raczej omijają ten temat licząc na to, że właśnie wolne, demokratyczne, wybory będą tym wystarczającym mandatem dla sprawowania władzy przez ten układ, który się wyłonił w wyniku rewolucji. To jest według mnie ta istotna różnica, ale też wiadomo, że samo dąsanie się na to, że nie wszystko jest czyste od strony konstytucyjnej, służy jakimś celom rosyjskim - powiedział Komorowski.
Według prezydenta, problem dotyczący Janukowycza nie jest taki, czy wróci do władzy, lecz taki, co z nim zrobić, bowiem wsadzenie przeciwników politycznych do więzienia sprawiłoby wrażenie, że "wszystko się zmieniło, żeby się nic nie zmieniło na Ukrainie". Polityk uważa, że dobrym wzorcem w tej kwestii była polska rewolucja która "samo się ograniczała" i "oznaczała jednocześnie akceptację dla szukania możliwości działania na rzecz reformy państwa wszystkich sił politycznych bez wykluczania kogokolwiek"
- Na przykładzie Ukrainy pewnie byłoby to trudniejsze do przeprowadzenia, bo tam jeszcze świeża krew na Majdanie budowała nastroje ludzi - przyznał prezydent, lecz dodał: -