Korespondencja ?z Rzymu
Sąd w Mediolanie zadał kłam wszystkim tym, którzy wieszczyli rychłą polityczną śmierć byłego premiera w związku z wyrokiem skazującym go na cztery lata, ale w praktyce (z powodu amnestii) na niecały rok, więzienia za oszustwa podatkowe.
Silvio Berlusconi zgodnie z włoskim prawem jako osoba w dość zaawansowanym wieku (obecnie ma 77 lat) i skazana ostatecznym wyrokiem po raz pierwszy w życiu złożył wniosek o możliwość odbycia kary zastępczej. W podaniu wnioskował o pracę w domu opieki społecznej. Sąd miał jeszcze do wyboru areszt domowy, czego Berlusconi i jego zwolennicy (20 proc. w ostatnich sondażach) bali się jak ognia. Oznaczałoby to bowiem zakaz opuszczania rezydencji pod Mediolanem, być może nawet zakaz komunikowania się przez telefon czy internet, a także bardzo ograniczone możliwości przyjmowania gości, nie mówiąc o udziale w wiecach politycznych.
Od tygodni prawicowe media straszyły, że lewica poprzez swoje wpływy w wymiarze sprawiedliwości w ten sposób na dobre pozbędzie się groźnego politycznego rywala, a właściwie zaprzysięgłego demonicznego wroga.
Byłby to dla włoskiej centroprawicy śmiertelny cios, bo Forza Italia Berlusconiego, jedyne liczące się ugrupowanie na prawej stronie sceny politycznej, jest od 20 lat plastikową, wodzowską partią jednego człowieka. Jak pokazały ubiegłoroczne wybory, sam Berlusconi, charyzmatyczny mag kampanii wyborczych, wart jest 10–12 proc. głosów, a właśnie zbliżają się wybory do Parlamentu Europejskiego, które we Włoszech tak jak gdzie indziej mają o wiele więcej wspólnego z wewnętrzną walką polityczną niż różnymi wizjami wspólnej Europy.