Ukraina musi być militarnie silna

Polska zaapeluje we wtorek o dopuszczenie Kijowa do unijnych projektów obronnych i wzmocnienie zdolności wojskowych Unii.

Publikacja: 14.04.2014 21:20

Jak dowiedziała się „Rz", z takim apelem na wtorkowe spotkanie ministrów obrony UE jedzie do Luksemburga Tomasz Siemoniak. – To, co się dzieje na Ukrainie, każe nam zupełnie inaczej podejść do unijnych planów w zakresie obrony. Nie powinny one pozostać na papierze – powiedział „Rz" Tomasz Siemoniak. Mówiąc o papierze, minister miał na myśli konkluzje unijnego szczytu przywódców z grudnia 2013 roku, które w szumnych słowach zapowiadały więcej integracji w dziedzinie obronności. Wydarzenia na Ukrainie pozwalają na weryfikację tych zamiarów.

Podpisując umowę stowarzyszeniową z Ukrainą, trzeba znaleźć dla niej  model współpracy w dziedzinie obronnej

Polski minister wygłosi na spotkaniu szefów resortów obrony 28 państw UE apel o zahamowanie dramatycznego spadku wydatków na obronę, który odzwierciedlał w ostatnich latach przekonanie, że Europa jest bezpieczna.

Poza tym Siemoniak będzie postulował stworzenie mechanizmu reagowania kryzysowego i własnych zdolności rozpoznawania i monitorowania kryzysów w otoczeniu UE. – W ostatnich latach Unia zwróciła się w stronę Afryki. Najpierw arabska wiosna w Afryce Północnej, potem operacja w Mali i Republice Środkowoafrykańskiej. Tymczasem w Europie też są sytuacje kryzysowe i trzeba być na to przygotowanym – wyjaśnia minister. Siemoniak wystąpi także z propozycją stworzenia ram dla współpracy Ukrainy z UE. – Ukraina nie wchodzi do NATO, ale podpisuje umowę stowarzyszeniową z UE. Powinno się więc znaleźć dla niej model współpracy w dziedzinie obronnej – uważa polski minister. Proponuje m.in. włączenie tego państwa do wewnątrzunijnych projektów tzw. pooling and sharing, czyli łączenia się we wspólne projekty i dzielenia potencjałem wojskowym.

Przykładem jest realizowany teraz z udziałem Polski i kilku innych krajów UE projekt tankowania w powietrzu, budowy wspólnej infrastruktury zbyt drogiej dla jednego kraju, która będzie dostępna dla uczestników inicjatywy. Polska chciałaby także, aby Ukraina miała możliwość dołączenia do unijnych grup bojowych, czyli oddziałów trzymanych w pogotowiu i gotowych do użycia w razie unijnej akcji wojskowej. Akurat w 2016 roku przypada dyżur Grupy Wyszehradzkiej, Ukraina chciałaby do niej dołączyć.

Teoretycznie wydarzenia na Krymie i we wschodniej Ukrainie powinny skłonić państwa UE do zacieśnienia współpracy w dziedzinie obrony. Faktycznie jednak zadanie ministra Siemoniaka jest trudne. Bo te same państwa, które w ostatnich latach opowiadały się za ożywieniem europejskiej polityki obronnej (Niemcy, Francja, Włochy i Hiszpania), w ostatnich miesiącach należą do głównych hamulcowych jakichkolwiek zdecydowanych działań UE w sprawie Ukrainy. Do tego stopnia, że – jak się nieoficjalnie dowiadujemy – mniejsze państwa UE z naszego regionu nie wiążą specjalnych nadziei z unijnymi planami obronnymi i liczą tylko na NATO i USA.

W poniedziałek znów było widać, że trudno o wolę ukarania Rosji za próby destabilizacji sytuacji na Ukrainie. Minister spraw zagranicznych Francji Laurent Fabius oświadczył jednak, że jeśli będzie to niezbędne, w przyszłym tygodniu może się odbyć szczyt przywódców krajów UE w sprawie sytuacji na Ukrainie, na którym mogą zostać przyjęte nowe sankcje wobec Rosji. Wczoraj ministrowie spraw zagranicznych UE spotkali się w Luksemburgu, żeby jeszcze raz potępić działania Moskwy.

W sprawie sankcji ograniczyli się jednak do zobowiązania Komisji Europejskiej do przygotowania możliwości rozszerzenia listy osób objętych zakazem wizowym i zamrożeniem aktywów finansowych. Miałoby to dotyczyć osób odpowiedzialnych za wydarzenia we wschodniej Ukrainie, tak jak obecna lista obejmuje osoby (wojskowych i polityków drugiego szeregu) uznane za odpowiedzialne za aneksję Krymu. Jeśli chodzi o poważniejsze sankcje gospodarcze, ministrowie odnotowali tylko, że prace nad analizą ewentualnych skutków prowadzenia takiego instrumentu trwają. Nie było natomiast żadnego apelu o ich przyspieszenie, nie uznano też, że sytuacja polityczna dojrzała do ich zastosowania.

Unijni szefowie dyplomacji zajęli się też polsko-szwedzko-brytyjską propozycją wysłania na Ukrainę misji, która miałaby pomóc w reformie policji, służby granicznej i żandarmerii. Jednak na razie bez decyzji: najpierw pojadą eksperci, żeby ocenić, czy Ukraina tego potrzebuje. Podjęli też decyzję o wspólnej odpowiedzi na list Władimira Putina, który w ubiegłym tygodniu ostrzegł 18 państw UE przed możliwością odcięcia dostaw gazu płynącego przez Ukrainę. Listów było 18, ale odpowiedź będzie jedna. W imieniu UE przygotuje ją przewodniczący Komisji Europejskiej.

Jak dowiedziała się „Rz", z takim apelem na wtorkowe spotkanie ministrów obrony UE jedzie do Luksemburga Tomasz Siemoniak. – To, co się dzieje na Ukrainie, każe nam zupełnie inaczej podejść do unijnych planów w zakresie obrony. Nie powinny one pozostać na papierze – powiedział „Rz" Tomasz Siemoniak. Mówiąc o papierze, minister miał na myśli konkluzje unijnego szczytu przywódców z grudnia 2013 roku, które w szumnych słowach zapowiadały więcej integracji w dziedzinie obronności. Wydarzenia na Ukrainie pozwalają na weryfikację tych zamiarów.

Pozostało 88% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021