Centralne władze chińskie od roku konsekwentnie rozwijają akcję zwalczania nadużyć i korupcji wśród funkcjonariuszy partyjnych i urzędników państwowych. We wtorek Centralna Komisja Kontroli Dyscypliny KPCh wydała komunikat o zatrudnieniu 100 nowych śledczych. Jak poinformował członek komisji Zhang Jinan, liczbę „śledztw o najwyższym priorytecie" zwiększono z ośmiu do 12. Według oficjalnych informacji w ubiegłym roku przedmiotem zainteresowania komisji były nadużycia 31 wysokich rangą funkcjonariuszy. W całym kraju ukarano aż 182 tys. urzędników niższego szczebla.
W bieżącym roku organy kontrolne wzięły pod lupę kolejnych 12 „czerwonych mandarynów". Najwyższy rangą wśród nich był Gu Junshan, pierwszy od wielu lat generał armii oskarżony o defraudację olbrzymich sum.
W zeszłym tygodniu do grupy niesławy dołączyło trzech kolejnych funkcjonariuszy: Guo Yongxiang, były wicegubernator prowincji Syczuan, Zhiao Mao, sekretarz partii z Chengdu, i Yan Cunzhang, menedżer największego chińskiego koncernu państwowego China Petrol. Wszyscy trzej związani byli z Zhou Yongkangiem, do 2012 r. trzecim najpotężniejszym człowiekiem w Chinach, a w powszechnym przekonaniu także rywalem Xi Jinpinga, obecnego szefa państwa i partii.
Wielu analityków sądzi, że walka z korupcją i zwalczanie nieprawidłowości to w istocie przykrywka dla wewnątrzpartyjnych rozgrywek i czystek po zmianie władzy. Zapewne nieprzypadkowo pierwszą głośną ofiarą akcji antykorupcyjnej stał się Bo Xilai, który z nową ekipą miał nie najlepsze relacje, a obecnie pętla śledztw zaciska się coraz bardziej wokół Zhou Yangkanga.
Przy okazji władze mogą oczywiście zademonstrować politykę braku pobłażania dla budzących największe oburzenie przypadków malwersacji i kradzieży. Według niepotwierdzonych jeszcze oficjalnie danych w sprawach ?ok. 300 osób z kręgu Zhou Yangkanga może chodzić ?o łączną kwotę rzędu 14,5 miliarda dolarów, co stanowiłoby korupcyjny rekord świata.