Sytuacja jest o tyle ciekawa, że Stanom Zjednoczonym trudno się będzie przyznać, że znienawidzony Asad, staje się ich naturalnym sojusznikiem w walce z dżihadystami. Tylko w ciągu ostatniego tygodnia siły wierne Asadowi zabiły ponad 300 bojowników islamskich tocząc ciężkie boje w prowincji Raqqa, m.in walkach o tamtejsze lotnisko.
Dodatkowo tylko w samym mieście Raqqa syryjskie samoloty dokonało 26 nalotów na cele powiązane z Państwem Islamskim.
W świetle tego, co dzieje się w Iraku, należy przypomnieć, że to właśnie zdobycie syryjskiego Raqqa w ubiegłym roku rozpoczęło marsz islamistów w kierunku Iraku. Chrześcijańscy mieszkańcy miasta musieli wówczas zapłacić 17 gramów złota za rok życia każdego dorosłego na rzecz grupy ekstremistów.
James Foley także został zabity na terenie Syrii, a nie jak można by wywnioskować z przekazów medialnych dotyczących amerykańskich ataków na Irak, właśnie tam.
Obecnie radykałowie ISIS kontrolują około 35 procent terytorium Syrii. Warto dodać, że są to w dużej mierze obszary bogate w złoża ropy i gazu. Pozwala im to na finansowanie swoich kolejnych operacji.