Na 10 dni przed referendum w sprawie przyszłości Zjednoczonego Królestwa sondaż przeprowadzony przez YouGov dla „Sunday Timesa" miał efekt bomby. Okazuje się bowiem, że 51 proc. Szkotów chce niezależności prowincji, a tylko 49 proc. jest temu przeciwnych. Do tej pory jeszcze nigdy nacjonaliści nie mieli przewagi. Co więcej, zaledwie miesiąc temu przewaga lojalistów wynosiła aż 14 punktów procentowych.
– To jest blitzkrieg Szkockiej Partii Narodowej (SNP). Poziom poparcia dla obu obozów jest tak bliski, że nie da się w tej chwili rozstrzygnąć, jaki będzie wynik głosowania 18 września – uważa Peter Kellner, prezes YouGov.
Inny sondaż przeprowadzony dla organizacji niepodległościowej Yes Scotland przez instytut Panelbase co prawda pokazuje wciąż przewagę lojalistów, ale już bardzo niewielką (52 do 48 proc.).
Charyzma Salmonda
– Tak gwałtowna zmiana nastrojów w Szkocji to zasługa Aleksa Salmonda (lider SNP – red.), który nie tylko jest kompetentny, ale także bardzo charyzmatyczny. Alistair Darling (lider kampanii na rzecz utrzymania Zjednoczonego Królestwa Better Together – red.) też jest kompetentny, ale charyzmy już nie ma – tłumaczy „Rz" Stephen Tindale, ekspert londyńskiego Center for European Reform.
Od utrzymania związków z Londynem wielu Szkotów odrzuciły radykalne reformy przeprowadzone przez Davida Camerona, w tym cięcia subwencji dla szkół i ograniczenie zabezpieczeń socjalnych oraz prywatyzacja systemu opieki zdrowotnej. Salmond przekonał także wielu wyborców, że Anglia zdecyduje się na wyjście z Unii po obiecanym przez Camerona referendum w 2017 r. A to bardzo niepopularna wizja w Glasgow i Edynburgu, gdzie zwolennicy integracji europejskiej mają zdecydowaną przewagę.