Kryzys mamy już za sobą ?– ogłosił premier Antonis Samaras. Na miejsce tego oświadczenia wybrał Berlin, gdzie był we wtorek gościem Angeli Merkel. Mało tego. Zdaniem premiera jego kraj nie potrzebuje już żadnego nowego pakietu ratunkowego, aby stanąć na nogi i zacząć myśleć pozytywnie o przyszłości.
Z oficjalnych danych wynika, że w tym roku PKB Grecji wzrośnie o 0,6 proc., co oznacza pierwszy wzrost od 2007 r., czyli od chwili, gdy kraj okazał się bankrutem. W przyszłym roku wzrost ten ma wynieść 2,9 proc., a w 2016 r. aż 3,7 proc.
– To więcej, niż się spodziewano, i wszystko wskazuje na to, że tak właśnie będzie ?– tłumaczy „Rz" Gernot Nerb z monachijskiego instytutu gospodarczego Ifo. Zwraca uwagę, że zasadniczą przyczyną obecnego wzrostu jest niezwykle udany sezon turystyczny. Grecję odwiedziło w tym roku prawie 20 mln turystów, a więc dwa razy więcej, niż liczy ludność tego kraju. Rząd snuje już plany rozbudowy branży, która za kilka lat powinna wygenerować jedną piątą PKB.
Uskrzydlony sukcesem premier Samaras zapowiada już, że gotów jest zrezygnować z pomocy kredytowej MFW w wysokości 15 mld euro. A to po to, by pozbyć się rygorystycznych kontroli wdrażania bolesnych dla społeczeństwa reform. Chęć wyzwolenia się spod kurateli tzw. trojki, a więc MFW, UE i Europejskiego Banku Centralnego, traktowana jest z pewną podejrzliwością przez wierzycieli.
Rzecz w tym, że po wypłacie jeszcze w tym roku ostatniej transzy z opiewającego na 240 mld euro funduszu ratunkowego ustanie swoista władza trojki nad greckimi finansami. A nie są one do końca uporządkowane. Kraj wciąż potrzebuje zewnętrznego wsparcia, lecz rząd zamierza sięgnąć po nie, plasując obligacje na międzynarodowych rynkach walutowych. Tę drogę wybrały już z sukcesem Irlandia i Portugalia. Grecja musi jednak jeszcze nieco poczekać na wyniki ostatniej kontroli trojki. Rząd nie kryje, że nadal liczy na pomoc wierzycieli w postaci wydłużenia terminu spłaty kredytów. Wiąże się to z pewnymi kosztami i negocjacje nie będą łatwe.