Świadkowie mówili o mężczyźnie w średnim wieku z długimi, ciemnymi włosami uzbrojonym w długą broń strzelecką. Ich zdaniem bez ostrzeżenia oddał on cztery strzały w kierunku żołnierzy pilnujących najważniejszego memoriału Kanady. Trafił jednego z nich. W chwili zamykania tego wydania „Rz" nie było wiadomo, czy życiu ofiary grozi niebezpieczeństwo.
Chwilę później napastnik pobiegł do sąsiedniego budynku parlamentu. Policja natychmiast zarządziła ewakuację.
– Premier Stephen Harper opuścił budynek i znajduje się w bezpiecznym miejscu – poinformował rzecznik rządu Jason MacDonald.
Jednak godzinę po strzelaninie policji wciąż nie udało się złapać sprawcy, nie wiadomo nawet było, czy działa sam, czy też w większej grupie. Po ewakuacji deputowanych i personelu policja zdecydowała się wejść do neogotyckiego budynku parlamentu w poszukiwaniu w jego przepastnych salach zamachowca.
Dosłownie kilka godzin przed strzelaniną kanadyjski rząd podniósł z niskiego na średni poziom zagrożenia terrorystycznego.