- Rozpadła się fasada jednolitego stanowiska rządu w sprawie konfliktu z Rosją – udowadnia w najnowszym wydaniu „Der Spiegel". Zdaniem tygodnika kanclerz Angela Merkel (CDU) prowadzi wobec Moskwy zdecydowanie inną politykę niż szef dyplomacji Frank-Walter Steinmeier (SPD). Taką opinię forsuje też premier Bawarii Horst Seehofer, zarzucając ministrowi spraw zagranicznych prowadzenie „równoległej polityki zagranicznej".
Jej wyrazem ma być stosunkowo łagodne traktowanie przez Steinmeiera Moskwy zarówno w Brukseli, jak i w samej stolicy Rosji, gdzie szef niemieckiej dyplomacji gościł przed tygodniem i został nieoczekiwanie zaproszony na Kreml przez Władimira Putina. I to w chwili, gdy nie przebrzmiała jeszcze ostra krytyka rosyjskiego przywódcy w Sydney w wykonaniu pani kanclerz, która ostrzegła, że Zachód nie powinien być „zbyt ugodowy" wobec Rosji.
Dyskusję nad prawdziwymi czy rzekomymi rozbieżnościami w rządzie dotyczącymi strategii wobec Rosji uzupełniają znakomicie dwie wypowiedzi polityków odpowiedzialnych za kontakty z Moskwą.
Matthias Platzeck, były szef SPD, a obecny przewodniczący rządowego Forum Niemiecko-Rosyjskiego, ogłosił kilka dni temu, że nie ma co kruszyć kopii o Krym i uznać oficjalnie jego aneksję przez Rosję. – Mądrzejszy powinien ustąpić – powiedział Platzeck. Tego zdania jest 39 proc. obywateli.
„UE i cały Zachód uznają wiodącą rolę Niemiec wobec Rosji w sprawie konfliktu na Ukrainie"