Na białorusko-rosyjskiej granicy pojawiły się korki, jakich nie widzieli mieszkańcy tych krajów od kilkunastu lat. Wszystko dlatego, że w poniedziałek prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko przywrócił całkowitą kontrolę celną. Formalnie została ona zniesiona w 2011 roku, gdy utworzono Unię Celną (Białorusi, Kazachstanu i Rosji). Białoruscy celnicy od dwóch dni znów sprawdzają wszystkie samochody osobowe i ciężarowe wjeżdżające z Rosji. W tym czasie skonfiskowali Rosjanom 20 ton nielegalnych bananów, 400 litrów spirytusu i 490 paczek papierosów.
Wszystko wskazuje na to, że Mińsk w ten sposób odpowiada na ograniczenia, jakie Moskwa półtora tygodnia temu wprowadziła wobec białoruskiej żywności. Poza tym Rosja zakazała wwozu wyrobów dziesięciu dużych białoruskich przedsiębiorstw przetwórstwa rolnego.
Rosyjskie ograniczenia były uzasadniane tym, że przez terytorium Białorusi na rosyjski rynek trafiały z Zachodu towary, na które Moskwa nałożyła embargo. W ten sposób na półki moskiewskich sklepów trafiły m.in. krewetki i ośmiornice, rzekomo wyprodukowane na terytorium Białorusi. Ale białoruskie władze odpierały wszystkie zarzuty i zapowiadały odwet za rosyjskie ograniczenia.
– Mam wrażenie, że Rosjanie manipulują to rurą z ropą, to rurą z gazem, a teraz, na przykładzie Białorusi, wzięli się do żywności i w ten sposób chcą coś komuś udowodnić lub całemu światu – mówił wtedy Łukaszenko. – Nie trzeba myśleć, że Białoruś jest mniejsza od Rosji i że na nic jej nie stać. Możemy bardzo dużo – zapowiadał.
Sytuacja ta po raz kolejny potwierdziła, że zarówno Unia Celna, jak i Euroazjatycka Unia Gospodarcza, która ma zacząć działać 1 styczna 2015 roku, są politycznymi, a nie ekonomicznymi projektami Moskwy.