- W żadnym wypadku nie będziemy prowadzić wojny z Ukrainą. Ukraina nie jest naszym wrogiem. Nie rozważam nawet teoretycznie takiej opcji – powiedział w rozmowie z dziennikiem „Komsomolskaja Prawda" zastępca ministra obrony Rosji Anatolij Antonow.
- Myślę, że władzom w Kijowie wystarczy rozumu, by nas nie prowokować. Do tego uważam, że Niemcy i Francja wykorzystają swoje wpływy, by powstrzymać Kijów od ewentualnego wznowienia działań wojennych na południowym-wschodzie kraju. Rosja będzie w tym pomagała Europie – konkludował.
Odpowiadając na pytanie odnośnie obecności rosyjskich żołnierzy w Donbasie, Antonow powołał się na ostatnią wypowiedź Putina (podczas "gorącej linii") i odparł, że żadnych żołnierzy tam niema. Stwierdził, że nie ma żadnych dowodów potwierdzających obecność regularnej rosyjskiej armii w Donbasie. Powiedział jednak, że obecnie znajduje się tam 70 oficerów rosyjskiego sztabu generalnego, którzy przyjechali tam we wrześniu 2014 roku w ramach porozumienia między siłami zbrojnymi Ukrainy i Rosji dotyczącego zawieszenia broni w Donbasie.
– Działamy w ramach wspólnego centrum koordynacyjnego, w skład którego wchodzą przedstawiciele ukraińskich sił zbrojnych, a także republik donieckiej i ługańskiej. Nasi oficerowie pracują tam na prośbę ukraińskiej strony – mówi Antonow. Z kolei władze w Kijowie nie potwierdzają istnienia takiego centrum koordynacyjnego w Donbasie.
- Nasi oficerowie w pierwszej kolejności są potrzebni Ukraińcom, którzy nie chcą bezpośrednio prowadzić rozmów z przedstawicielami republik donieckiej i ługańskiej. Dlatego nasi wojskowi są w pewnym sensie pośrednikami wykonującymi misję pokojową – twierdzi wiceminister obrony Rosji.