Porozmawiamy z dyktatorem

Koniec z demokratyczną ewangelizacją. Europa zadba o stabilność u sąsiadów. Z obawy przed imigrantami

Aktualizacja: 15.10.2015 16:16 Publikacja: 14.10.2015 21:21

Fala imigrantów zmienia system wartości w Unii Europejskiej. Na zdjęciu mężczyzna z nieznanego kraju

Fala imigrantów zmienia system wartości w Unii Europejskiej. Na zdjęciu mężczyzna z nieznanego kraju czekający na rejestrację na greckiej wyspie Lesbos

Foto: PAP/EPA

Anna Słojewska z Brukseli

W czwartek w Brukseli unijny szczyt o tym, jak bronić się przed migrantami. Kiedy już podzielono 160 tys. uchodźców, Unia Europejska się zastanawia, jak powstrzymać kolejne fale. Donald Tusk, przewodniczący Rady Europejskiej, straszy, że mogą one sięgać nawet 12 milionów ludzi.

Politycy nie mają wątpliwości: UE musi zaangażować się na poważnie w politykę zagraniczną, która wysuszy nieco źródło uchodźców w Syrii.

Kosztem praw człowieka

– Mniej będziemy teraz mówić o prawach człowieka i demokracji w naszym sąsiedztwie. A więcej o budowaniu stabilności. Co nam przyszło z arabskiej wiosny? Wojny, niestabilność w regionie i imigranci u naszych granic – mówi w nieoficjalnej rozmowie ważny polityk jednego z największych państw UE.

Tę zmianę tonacji potwierdza wysoki rangą dyplomata uczestniczący w debatach nad polityką migracyjną i przygotowaniach do szczytu UE.

– Jest teraz nastawienie, żeby odejść od ewangelizacji demokratycznej. Musimy sobie jasno powiedzieć, że w przypadku niektórych krajów priorytetem jest bezpieczeństwo – relacjonuje dyplomata.

Pierwsze konkretne rezultaty już widać. Na najbliższym szczycie UE dwa główne tematy zagraniczne w kontekście migracji to relacje UE z Turcją oraz polityka wobec wojny w Syrii. Jeśli chodzi o Turcję, to jasne staje się, że ten kraj jest kluczem do załagodzenia kryzysu uchodźczego w krótkim terminie.

Prezenty dla Turcji

– My sami nic w krótkim terminie nie poradzimy, żeby bronić się przed napływem uchodźców. Nasz los jest w rękach Turcji – mówi cytowany wcześniej polityk.

Nikt nie jest w stanie udowodnić Ankarze, że specjalnie poluzowała kontrolę na swoich granicach, żeby fala przebywających tam Syryjczyków przepłynęła do Europy. Ale też jasne jest, że Turcja nie zrobiła nic, aby ich powstrzymać. I teraz może szantażować Unię.

Dostanie od nas przynajmniej 1,6 mld euro pomocy, liberalizację reżimu wizowego, obietnicę otwarcia do końca roku kolejnego ważnego rozdziału w negocjacjach akcesyjnych z UE. I milczenie w kwestii łamania praw człowieka i ataków na Kurdów – uważa polityk. W zamian za zatrzymanie uchodźców syryjskich u siebie.

W najbliższą niedzielę Angela Merkel jedzie do Stambułu, gdzie spotka się z prezydentem Recepem Erdoganem i premierem Ahmetem Davutoglu. To bezprecedensowe wydarzenie, bo do wizyty dojdzie zaledwie dwa tygodnie przed wyborami w Turcji.

A zostało uzgodnione już po ostatnich krwawych atakach na prokurdyjską demonstrację, które dla krytyków Erdogana były efektem zaniechań ze strony rządu. Przez wielu więc planowane wydarzenie odczytywane jest jako akt poparcia dla partii rządzącej, która coraz bardziej oddala się od standardów demokracji.

– Przed wyborami 1 listopada nie powinniśmy robić niczego, co mogłoby być odczytywane jako poparcie dla Erdogana – mówił lider niemieckich Zielonych Cem Ozdemir. Merkel, która emocjonalnie wita uchodźców w swoim kraju, uznała jednak, że trzeba z Erdoganem współpracować. Unia obiecuje Turcji miano bezpiecznego kraju pochodzenia, czyli takiego, którego obywatele nie zasługują na azyl w UE. Mimo że wiadomo, że ich prawa są tam często łamane.

– Z wielu powodów Erdogan to osoba, z którą nie chcielibyśmy rozmawiać. Ale bez niego nie rozwiążemy problemu uchodźców – powiedział Armin Laschet, wiceprzewodniczący niemieckiej chadecji CDU.

Nauczka z przeszłości

W dłuższym terminie problem uchodźców wiąże się z pokojem w Syrii. UE wie, że musi tu wykazać aktywność, i gotowa jest na ustępstwa moralne. O ile USA, a w Europie Wielka Brytania i Francja, przekonują, że nie ma mowy o negocjacjach z prezydentem Baszarem Asadem, o tyle już Niemcy twierdzą, że z dyktatorem trzeba rozmawiać, a do współpracy namówić Rosję.

Państwa UE zgodziły się co prawda, że Asad nie może być częścią przyszłego rządu, ale jego ludzie mogliby wejść do rządu tymczasowego. A jemu samemu zapewniono by bezpieczną przyszłość.

– To nauczka z przeszłości. W Libii po obaleniu reżimu Kaddafiego powstała polityczna próżnia i widzimy, jakie są tego skutki. Sytuacja po była gorsza niż przed – zauważa unijny dyplomata.

Anna Słojewska z Brukseli

W czwartek w Brukseli unijny szczyt o tym, jak bronić się przed migrantami. Kiedy już podzielono 160 tys. uchodźców, Unia Europejska się zastanawia, jak powstrzymać kolejne fale. Donald Tusk, przewodniczący Rady Europejskiej, straszy, że mogą one sięgać nawet 12 milionów ludzi.

Pozostało 93% artykułu

Ten artykuł przeczytasz z aktywną subskrypcją rp.pl

Zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 961
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 960
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 959
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 958