Rzeczpospolita: Jak pan ocenia dotychczasowe wyniki rosyjskiej operacji w Syrii?
Aleksandr Golc: Operacja miała konkretne cele polityczne i te zostały osiągnięte. Dzięki temu Rosja wyszła z izolacji międzynarodowej. Jeszcze rok temu prezydent USA mówił, że Waszyngton konsekwentnie realizuje politykę izolacji Rosji, która łamiąc prawo międzynarodowe, anektowała Krym. Dziś nikt już o tym nie wspomina. To było głównym celem rosyjskiej operacji w Syrii. Od samego początku było wiadomo, że z kolei jej cele militarne nie mają szans realizacji.
Czyżby rosyjskie lotnictwo nie było skuteczne?
Samoloty to za mało. Jeżeli wierzyć informacjom, według których na terenie Syrii działa ponad 100 tys. terrorystów, potrzebna jest co najmniej 300-tysięczna armia, by rozwiązać ten problem. Nie pomogłaby nawet ewentualna rosyjska operacja lądowa w tym kraju. Żadna z operacji, które rosyjska armia prowadziła w ciągu ostatnich 60 lat, nie zakończyła się powodzeniem. Wysłanie żołnierzy do Syrii oznaczałoby dla Rosji drugi Afganistan.
Ostatnio Władimir Putin zapewniał, że taka operacja nie jest możliwa...