Dziś statua z poprzedniej opowieści nie przedstawia się już tak okazale. W plecach Wielkiego Sternika znajduje się ogromna dziura. Głowa figury leży na ziemi, a jej pierwotny złoty kolor zastąpiła czerń.
Nagła zmiana sytuacji jest trudna do uwierzenia. Jeszcze przed chwilą można było zastanawiać się nad renesansem komunizmu i kultu Mao. Posąg kosztował blisko pół mln dolarów, poza finansowaniem miejscowego biznesmena składali się na niego nawet miejscowi. Dziś okazuje się, że jedno słowo rządu potrafi obalić mit osoby, która kiedyś była nietykalna.
Pekin zaprotestował, gdy o statui zrobiło się w mediach głośno. Wielki, złoty Mao nie był pożądanym symbolem, jakim władza chciałaby się teraz chwalić. Brak poparcia rządu oznaczał jedno - 37-metrów przewodniczącego trzeba było zniszczyć. Informacje o zmianie wydarzeń podała jedna z chińskich stron internetowych linkująca bezpośrednio do serwisu rządowego Dziennika Ludowego.
Opowieść zakrawa na żart i ponurą zemstę historii po tym, co Mao zrobił w prowincji Henan. Tereny obejmować do niedawna wzrokiem przez górujący nad okolicą posąg dotknęła bowiem klęska głodu. Przed ponad pół wiekiem decyzje szefa państwa ściągnęły na ten i pozostałe rejony Chin wielki głód. Wycofanie się z budowy wielkiego i kosztownego pomnika daje też do myślenia, że we własnych decyzjach Pekin pozostaje bezkompromisowy. Zawsze trzeba mieć na uwadze, że to co dzieje się na daną chwilę w Chinach, nie musi mieć żadnej kontynuacji już za moment. Kiedyś Deng Xiaoping twierdził, że jeżeli działalność otwieranej pod koniec ubiegłego wieku chińskiej giełdy się nie sprawdzi, zawsze będzie można ją zamknąć. Po nerwowym pierwszym tygodniu 2016 roku na parkietach te słowa i los wielkiego Mao może być prognozą działań władzy na najbliższe miesiące.