Reklama

Rosja jednak zostaje w Syrii

Rosyjska armia wywozi broń ze strefy walk, ale na jej miejsce wwozi inną.

Aktualizacja: 22.03.2016 19:25 Publikacja: 21.03.2016 19:50

Rosyjskie samoloty, które pozostały w bazie koło Latakii, cały czas startują do walki

Rosyjskie samoloty, które pozostały w bazie koło Latakii, cały czas startują do walki

Foto: AFP

Według amerykańskiego ośrodka analitycznego Stratfor z Syrii do Rosji wróciła ponad jedna czwarta samolotów biorących udział w walkach. Na ich miejsce poleciały za to helikoptery.

– To świadczy o tym, że intensywność walk się zmniejszy, ale ataki (sił rządowych) będą trwały, jednak na mniejszą skalę. Wspierane oczywiście przez nasze siły lotnicze – powiedział „Rzeczpospolitej" moskiewski analityk wojskowy Aleksandr Chramczichin.

– Konflikt wchodzi w fazę długotrwałych walk – dodał.

Na ziemi i w powietrzu

Niespodziewanie dla wszystkich prezydent Władimir Putin zapowiedział 14 marca wycofanie rosyjskich sił z Syrii, które od września 2015 roku brały tam udział w walkach. Większość z nich stanowiło lotnictwo, dzięki któremu siły rządowe zaczęły brać górę w walkach, przede wszystkim z oddziałami demokratycznej opozycji.

Amerykański prywatny ośrodek wywiadowczy Stratfor dokonał analizy zdjęć satelitarnych zrobionych już po ogłoszeniu wycofania się przez Rosjan. Amerykanie doszli do wniosku, że Kreml w ogóle nie zamierza wycofywać części swoich samolotów, głównie Su-30 i Su-35. – To maszyny stanowiące część obrony przeciwlotniczej bazy (Hmeimim pod Latakią). Nikt nie obiecywał jej likwidacji, wręcz przeciwnie, jej infrastruktura potrzebuje obrony – powiedział Chramczichin. Wcześniej już Rosjanie zapowiedzieli, że na miejscu pozostają ich najnowocześniejsze systemy przeciwlotnicze S-400, które stanowią zagrożenie dla lotnictwa tureckiego, gdyby chciało ono atakować cele w Syrii.

Reklama
Reklama

Stratfor potwierdził obecność wyrzutni w pobliżu rosyjskiej bazy. Zajmuje ona część dawnego lotniska międzynarodowego w Latakii nazwanego Basil Asad na cześć zmarłego w 1994 roku starszego brata obecnego prezydenta. Baza cały czas jest rozbudowywana.

Na miejsce wycofanych do Rosji samolotów pojawiły się rosyjskie helikoptery bojowe. „Całkiem możliwe, że Rosja (z ich pomocą) zamierza dalej wspierać naziemne operacje armii syryjskiej" – zauważył Stratfor. Chramczichin sugeruje, że helikoptery będą użyte w trwających już walkach z islamistami z Daeszu o Palmirę. Tydzień temu na przedpolach miasta załamała się ofensywa wojsk rządowych. Po ogłoszeniu zawieszenia broni ucichły za to walki na innych odcinkach frontu z demokratyczną opozycją.

Jednocześnie amerykańscy analitycy zauważyli, że w rosyjskiej bazie morskiej w Tartusie pojawiła się znaczna liczba ciężarówek wojskowych, najwyraźniej wywożących sprzęt. Ale nie ma tam „czołgów, wozów pancernych czy armat, które wcześniej (Rosjanie) przywieźli do Syrii" – pisze ośrodek.

Kto ważniejszy

Z jednej strony istnieje możliwość, że Rosjanie przekazali je armii Asada. Z drugiej jednak nikt nie informował o wycofaniu rosyjskich oddziałów specjalnych, które zaangażowane zostały do walki na froncie, a które potrzebują takiej broni. Kreml cały czas zaprzeczał, by rosyjscy żołnierze uczestniczyli w starciach. Jednak w zeszłym tygodniu przyznał się w końcu, że stracił jednego z nich – właśnie z oddziałów specjalnych i właśnie w Syrii.

– Trudno obecnie powiedzieć, jaka jest wielkość naszego zgrupowania wojskowego w Syrii. Żołnierze pochodzą z wielu jednostek i rodzajów wojsk, następuje też rotacja, co utrudnia zorientowanie się w sytuacji – zastrzega Chramczichin. Wcześniej zachodni analitycy szacowali, że na terenie obu baz (morskiej w Tartusie i lotniczej koło Latakii) oraz w pobliżu linii frontu znajdują się 4 tys. rosyjskich żołnierzy wsparte 70 samolotami i eskadrą okrętów wojennych pływającą w pobliżu syryjskiego wybrzeża.

Jednak Stratfor sądzi, że „znacznie bardziej decydujące (od obecności Rosjan) było wsparcie Iranu, a ani on, ani (walczące również po stronie Asada) ugrupowanie Hezbollah nie zapowiadały wycofania się z Syrii". Już w 2012 roku Teheran zaangażował się w tamtejszą wojnę, nie ukrywa też, że jego oddziały poniosły znaczne straty w walkach.

Reklama
Reklama

Amerykanie sądzą, że oprócz żołnierzy Iran przerzucił tam znaczne ilości sprzętu wojskowego. – Nie przeceniałbym znaczenia Iranu. Teheran ma problemy z przewiezieniem uzbrojenia na pole walki. Dlatego jego oddziały nie mają ciężkiej broni – uważa z kolei Chramczichin. Dodatkowo Iran nie wysłał do Syrii oddziałów regularnej armii, ale ochotników z Korpusu Strażników Rewolucji, którzy są lepiej przygotowani do działań dywersyjnych niż otwartej walki na froncie.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1296
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1295
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1294
Świat
Donald Trump bagatelizuje przemoc domową. „Drobne kłótnie męża z żoną nazywają przestępstwem”
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1293
Reklama
Reklama