Reklama

Ameryka wita Trumpa - i protestuje

Pół miliona ludzi przyjechało protestować przeciw Trumpowi. Dwa razy więcej, niż było na jego inauguracji.

Aktualizacja: 22.01.2017 22:21 Publikacja: 22.01.2017 17:53

W sobotę do stolicy przyjechało więcej protestujących, niż zgromadził w 1963 r. „marsz na Waszyngton

W sobotę do stolicy przyjechało więcej protestujących, niż zgromadził w 1963 r. „marsz na Waszyngton” Martina Luthera Kinga.

Foto: AFP

Dwa zdjęcia lotnicze obiegły świat w ostatnich dniach. Na pierwszym widać tłum zebrany na inaugurację w 2009 r. Baracka Obamy. Czarna, gęsta ludzka masa zajmuje cały National Mall, esplanadę od Kongresu aż po obelisk Waszyngtona. To samo ujęcie osiem lat później sprawia już zupełnie inne wrażenie. Tym razem tłum niknie gdzieś w połowie Mall, a i bliżej Kongresu jest bardzo wiele wolnego miejsca.

– Wyglądało, jakby przyszło półtora miliona ludzi. Media kłamią, pracują tam jedni z najmniej uczciwych ludzkich istot na świecie – oburzał się w sobotę w czasie wizyty w siedzibie CIA w Langley pod Waszyngtonem Trump.

Wizyta miała być próbą zakopania wojennego topora między nowym prezydentem a amerykańskim wywiadem. Trump kilka dni wcześniej porównał działania CIA i FBI do nazistowskich Niemiec po tym, jak obie agencje poinformowały go, że Rosja może posiadać kompromitujące go materiały, w tym filmy z igraszkami z prostytutkami w hotelu Ritz-Carlton w Moskwie.

Pojednanie raczej nie wyszło, skoro odchodzący szef CIA John Brennan zarzucił prezydentowi „najbardziej żałosny przykład samochwalstwa przed pomnikiem poświęconym bohaterom CIA". Ale dla Trumpa frekwencja w dniu inauguracji jest rzeczą fundamentalną, bo ma potwierdzić wizerunek prezydenta, który wygrał wybory „przeciw waszyngtońskiemu establishmentowi" i „chce oddać władzę narodowi".

Dlatego kilka godzin później ton swojego szefa przybrał też nowy rzecznik Białego Domu Sean Spicer.

Reklama
Reklama

– Nigdy tak wielka widownia nie śledziła inauguracji, kropka – oświadczył, nie pozwalając dziennikarzom zadać pytań. Zapowiedział też, że od tej pory nie tylko prezydent będzie rozliczany przez media, ale także media będą rozliczane przez Biały Dom. Co to dokładnie oznacza, na razie nie wiadomo.

Niestety, dla Trumpa, nie tylko w dniu inauguracji do Waszyngtonu, przyjechało wielokrotnie mniej osób, niż gdy prezydentem został Obama, ale jak podała agencja Nielsen, ceremonię znacznie mniej Amerykanów oglądało i w telewizji.

Za to w sobotę w stolicy zjawiło się pół miliona protestujących, więcej, niż przyciągnął w 1963 r. „marsz na Waszyngton" Martina Luthera Kinga w obronie praw obywatelskich Afro-Amerykanów. W tym samym czasie w Nowym Jorku zgromadził się niewiele mniejszy tłum, setki tysięcy manifestowały w innych miastach Ameryki i na całym świecie. W pierwszej kolejności chodziło o kobiety, które sprzeciwiały się prezydentowi postrzeganemu jako seksista.

– Rewolucja zaczyna się właśnie teraz. Walka o prawo do bycia wolnym, do bycia, kim jesteśmy – powiedziała w trakcie manifestacji w Waszyngtonie Madonna. Poprzedniego dnia w inauguracji nie wzięła udział żadna z wielkich amerykańskich gwiazd.

Obraz „przywódcy ludu" i tak jest trudny do zbudowania gdy mowa o prezydencie miliarderze, który otoczył się ekipą składającą się z największej liczby bogaczy w historii. Ale już w pierwszych godzinach urzędowania Trump ten wizerunek osłabił jeszcze bardziej. Amerykańska telewizja pokazywała w piątek, jak w trakcie obiadu wydanego na jego cześć w Kongresie nowy prezydent odnajduje masę serdecznych znajomych wśród „waszyngtońskiego establishmentu", który rzekomo przyjechał zwalczać. Zaraz po przekroczeniu Białego Domu Trump zasiadł zaś za słynnym biurkiem w Gabinecie Owalnym, aby podpisać dekret, który ma „ograniczyć do minimum koszty powszechnego systemu ubezpieczeń zdrowotnych" i który zapowiada całkowitą likwidację Obamacare. A mowa przecież o programie, który po raz pierwszy pozwolił na dostęp do służby zdrowia dla 20 mln najuboższych Amerykanów i był jedyną nadzieją na jego uzyskanie dla kolejnych 30 mln. W trakcie ceremonii dziennikarze zauważyli zresztą, że w gabinecie zawisły po raz pierwszy od Ronalda Reagana złote zasłony, które trudno uznać za symbol „bratania się z ludem".

Wróciła też podobizna Winstona Churchilla, sygnał, że Trump będzie chciał podtrzymać „specjalne stosunki" z Wielką Brytanią. Już w piątek przyjmie on Theresę May, która ma wykorzystać tę okazję dla obrony znaczenia NATO, ale też, paradoksalnie, Unii Europejskiej. W sobotę Trump rozmawiał z prezydentem Meksyku i premier Kanady o renegocjacji NAFTA.

Reklama
Reklama
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1392
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1391
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1388
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1387
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1386
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama