Mężczyzna relacjonuje, że gdy rozpoczął się nalot na miasto w prowincji Idlib, wyskoczył z łóżka i sprawdził czy nic nie stało się jego 9-miesięcznym bliźniętom i żonie. Następnie pobiegł do domu rodziców, by sprawdzić czy i oni są bezpieczni.

Abdul Hamid Youssef nie wiedział jeszcze, że w ataku użyto prawdopodobnie gazów bojowych. Po drodze mijał ludzi chwiejących się na nogach i upadających na ziemię. Kiedy dobiegł do domu rodziców okazało się, że w ataku zginęło dwóch jego braci. Wtedy wrócił do domu, gdzie znalazł leżącą na ziemi żonę i dzieci. - Z ust leciała im piana, byli w konwulsjach - wspominał.

- Moje dzieci, Ahmad i Aja i moja żona, oni zostali męczennikami. Cała moja rodzina zginęła - dodał w rozmowie z CNN.

Mężczyzna wylicza, że w ataku zginęło 25 członków jego rodziny - oprócz jego żony, dzieci i braci w ataku zginęli też jego bratankowie i kuzyni. Łącznie w ataku na Chan Szajchun zginęło 86 osób.

Youssef wyraził pewność, że jego dzieci są teraz z Bogiem i jest im lepiej niż w Syrii.