Anna Słojewska z Brukseli
Theresa May ogłosiła przedterminowe wybory, żeby zdobyć silny mandat demokratyczny i stabilną większość w Westminsterze dla przeprowadzenia swojej wersji pożegnania z Unią. Poniosła spektakularną porażkę.
Torysi co prawda wygrali wybory, ale uzyskany wynik nie daje im większości. Theresa May nie rezygnuje i staje na czele mniejszościowego rządu popieranego jedynie przez Demokratyczną Partię Unionistyczną (DUP) z Irlandii Północnej. Eksperci już zapowiadają, że ani premier nie przetrwa najbliższych miesięcy, ani ten parlament nie dotrwa do końca kadencji w 2022 roku. To wydarzenia, które w dojrzałych demokracjach się zdarzają i nie niosą z sobą katastrofalnych skutków. Ale Wielka Brytania jest w szczególnym momencie: za tydzień ma zacząć negocjacje w sprawie warunków wyjścia z UE oraz zasad przyszłego, dwustronnego porozumienia.
Kiedy rozmawiać
– Chcemy negocjować szybko, chcemy trzymać się ustalonego kalendarza. W tym momencie nic nie wskazuje na to, by negocjacje miały nie rozpocząć się w uzgodnionym terminie – powiedziała Angela Merkel, powołując się na swoją rozmowę z Theresą May. Inni nie są jednak pewni, czy rzeczywiście 19 czerwca nastąpi formalny początek rozmów.
– Nie wiemy, kiedy te negocjacje się zaczną. Wiemy, kiedy muszą się skończyć. Uczyńmy, co się da, żeby nie zakończyły się brakiem porozumienia – napisał Donald Tusk na swoim koncie twitterowym. A człowiek, który za to wszystko ma bezpośrednio odpowiadać, czyli Michel Barnier, główny unijny negocjator brexitu, stwierdził tylko, że rozmowy zaczną się wtedy, gdy Wielka Brytana będzie gotowa. Faktem jest, że czasu jest wyjątkowo mało. Według traktatu Wielka Brytania przestanie być członkiem Unii 29 marca 2019 roku, dokładnie dwa lata po złożeniu wniosku o wyjście z UE poprzez uruchomienie artykułu 50 traktatu. Negocjacje muszą zakończyć się kilka miesięcy wcześniej, żeby pozostał czas na ratyfikowanie porozumienia. To oznacza, że w praktyce na uzgodnienia pozostaje nie więcej niż 18 miesięcy.