Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego zakazał cywilny agendom rządu federalnego używania oprogramowania rosyjskiej firmy, znanej z programu antywirusowego.
Wojskowe agendy rządu USA zabroniły tego w lipcu. Jednocześnie agencja odpowiedzialna za zakupy dla całego rządu federalnego usunęła Kasperskiego z listy firm, których produkty można kupować. Atak na firmę jest kolejnym epizodem wojen prowadzonych w przestrzeniach wirtualnych przez Moskwę i Waszyngton. Dotychczas to Rosjanie przejawiali w nich inicjatywę, usuwając amerykańskie oprogramowanie ze swoich komputerów, zabraniając kupowania dla urzędów zachodnich notebooków i smartfonów oraz tworząc własne. Stworzyli też własne systemy operacyjne. Jeden z tych ostatnich jest autorstwa właśnie Kaspersky Lab.
Do tej pory nikt nie przedstawił dowodów potwierdzających główny zarzut wobec Rosjan: że ich oprogramowanie kradnie dane z komputerów klientów i przekazuje je FSB.
– Teoretycznie byłoby to możliwe. Każdy program antywirusowy (nie tylko Kasperskiego) musi mieć dostęp do wszystkich danych na komputerze, który chroni. Jednocześnie automatycznie kontaktuje się on z serwerami własnej firmy, skąd pobiera aktualizacje. Mógłby pewnie też przesyłać dane w drugą stronę – ale to teoretyczna możliwość – powiedział „Rzeczpospolitej" jeden z rosyjskich programistów.
Amerykanie od dłuższego czasu wskazują na zażyłe stosunki założyciela i szefa firmy Jewgienija Kasperskiego z rosyjskim establishmentem służb specjalnych i wojska. Sam programista służył w radzieckim wywiadzie wojskowym GRU. Kilku wysokiej rangi menedżerów przyszło do jego firmy wprost z MSW lub FSB. Dwaj zostali aresztowani już w grudniu 2016 roku – tyle że przez Rosjan i to pod zarzutem zdrady.