Szwecja słynie ze swych osiągnięć na polu walki o równouprawnienie kobiet i mężczyzn. Okazuje się jednak, że system ten nie jest wolny od wypaczeń, a na niesprawiedliwość uskarża się szwedzka płeć męska.

– Organizacje feministyczne, finansowane przez państwo, tylko udają, że walczą o równość. A tymczasem kobieta może tu bezkarnie pobić mężczyznę – uważa Pär Ström, rzecznik integracji z fundacji „Ten nowy dobrobyt”.

Przykładem ucisku mężczyzn ma być incydent sprzed kilku dni. Niejaki Ove został pobity przez dziewczynę. Nikt mu nie uwierzył, choć miał zdjęcia na dowód przemocy oraz zaświadczenie od lekarza sądowego. Śledztwo w sprawie przerwano, a Ove uważa, że stał się ofiarą dyskryminacji ze względu na płeć.

– Statystyki dotyczące znęcania się kobiet nad mężczyznami są niejasne. Rzadko bada się ten problem, który jest uważany za wstydliwy – mówi „Rz” Pär Ström. Z raportu opracowanego w 2006 r. na uczelni w Gävle wynika, że szwedzkie kobiety posuwają się do stosowania przemocy w tym samym stopniu co mężczyźni. Zdaniem Ströma dowodów na supremację kobiet jest wiele: żyją o pięć lat dłużej niż panowie, nie muszą odbywać rocznej służby wojskowej jak mężczyźni, przysługują im badania mammografii, podczas gdy mężczyźni nie są badani pod kątem zagrożenia rakiem prostaty. W sporach o opiekę nad dzieckiem w 95 procentach przypadków wygrywają matki.Poglądy Pära Ströma zaniepokoiły feministki. – To umacnia przesądy i wyobrażenia, które uwieczniają panujący porządek i stoją na przeszkodzie zmianom – oceniła rzeczniczka partii Feministyczna Inicjatywa Gydryn Schyman.