– Widzowie nie będą pokrzywdzeni. Ich ulubione programy zostaną – tłumaczył szef tego kanału Władimir Piercow. Z białoruskiego eteru znikną tylko wiadomości, których nie mogła dosięgnąć mińska cenzura.
Szefostwo rosyjskiej stacji nie chciało się wypowiadać na ten temat. Pracownicy stacji w rozmowie z agencją BiełaPan sugerowali jednak, że decyzja o nienadawaniu na Białoruś została podjęta w Rosji. Chodziło o „obronę interesów komercyjnych”.
– Za prawo do transmisji meczów Euro 2008 zapłaciliśmy bajońskie sumy. Miliony euro. Gdyby ktoś zauważył, że nasz sygnał można odbierać w innym kraju, musielibyśmy zapłacić gigantyczną karę – mówił jeden z nich.
Paweł Szeremiet, znany białoruski dziennikarz opozycyjny od lat pracujący dla rosyjskiej ORT w Moskwie, tłumaczy, że wpływ Rossiji na sytuację polityczną Białorusi był niewielki: – Wszyscy liczyliśmy na to, że rosyjskie stacje będą przeciwwagą dla propagandy Aleksandra Łukaszenki. Tak się jednak nie stało. Kanały były zorientowane na rosyjską widownię. Informacje o Białorusi ukazywały się rzadko – mówi „Rz” Szeremiet. Przyznaje jednak, że bez własnych środków masowego przekazu Rosja straci wpływ na białoruskie społeczeństwo.
– Zamknięcie Rossiji wpisuje się w represyjną strategię Mińska wobec mediów, które znajdują się poza kontrolą – podkreśla Aleksiej Dzikawicki, dziennikarz satelitarnej telewizji Biełsat.