Firmy podpisują umowy ze szkołami, a rachunek za dostarczone owoce i warzywa przedstawiają Agencji Rynku Rolnego, która jest płatnikiem. – Nie zgodziliśmy się na podpisanie umów, które obarczałyby nas wszelką odpowiedzialnością i kosztami za zerwanie przez szkoły umów na dostawy – mówi Zbigniew Grześkowiak, współwłaściciel rodzinnej firmy z Kórnika. – Oczekujemy na zmiany w rozporządzeniu ministerialnym, aby móc bez ryzyka dostarczać towar. Przekazaliśmy wiele szczegółowych pytań, ale nie dostaliśmy jeszcze na nie odpowiedzi.
[srodtytul]Problem jest czy go nie ma?[/srodtytul]
Problemem jest brak w wielu szkołach pomieszczeń na przechowywanie produktów, a dostawcy nie chcą przyjeżdżać codziennie z dostawą, bo w wielu przypadkach jest to dla nich nieopłacalne.
– Czekamy na uelastycznienie rozporządzenia w sprawie dostaw warzyw i owoców, by rozwiązać wszelkie wątpliwości. Choćby - co zrobić w sytuacji, gdy uczniowie nie będą chcieli jeść na przykład papryki – odpowiada Iwona Ciechan, rzecznik Agencji Rynku Rolnego. – Początki są zawsze trudne. Gdy rozpoczynaliśmy program „szklanka mleka” uczestniczyło w nim 7 procent uczniów, a teraz jest ich 80 procent.
Według zawiadującej programem agencji „Owoce w szkole” problemu nie ma, bo dostawcy mają dostarczać towar przez 10 tygodni w zależności od liczby uczniów: dwa, trzy lub cztery razy w tygodniu. – Oczekujemy na dostawę we wtorek – poinformowała „Rz” Iwona Pabich, dyrektor SP nr 42 w Łodzi. W podobnej sytuacji są inni szefowie łódzkich placówek.