Kresowianie nie mogą się pogodzić z dekretem prezydenta Wiktora Juszczenki, który nadał Stepanowi Banderze tytuł Bohatera Ukrainy. Pikiety odbyły się przed ambasadą Ukrainy w Warszawie, a także konsulatami w wielu innych miastach, m.in. w Przemyślu, Jarosławiu i Rzeszowie. – To nie jest ingerencja w wewnętrzne sprawy Ukrainy, lecz podkreślenie pamięci o ofiarach UPA – mówił ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, jeden z organizatorów protestów.
Ksiądz zarzucił władzom RP, że nie dbają o pamięć ofiar mordów na Polakach z Wołynia. – Ze względów politycznych nasze władze skazują te ofiary na zapomnienie – mówił. „Rząd milczy, gdy bandyci z UPA szydzą z ofiar 120 tysięcy Polaków” – napisano na transparencie przed konsulatem Ukrainy w Lublinie.
Przedstawiciele organizacji kresowych skierowali do Juszczenki i do kandydatów na prezydenta – Julii Tymoszenko i Wiktora Janukowycza – list, w którym domagają się, by władze ukraińskie odcięły się od ideologii UPA i OUN.
– Decyzja prezydenta Juszczenki nie była wymierzona w Polaków, a właśnie w ten uproszczony sposób jest przedstawiana m.in. przez ks. Isakowicza-Zaleskiego – mówi „Rz” Piotr Tyma, prezes Związku Ukraińców w Polsce. – Przypomina się związki Bandery z Niemcami, a zapomina o tym, co zrobił w walce o niepodległą Ukrainę. To tak, jakby mówić o działalności terrorystycznej Piłsudskiego i kontaktach z wywiadem japońskim bez ukazania, w imię czego to robił.
Gdy Kresowianie protestowali przed placówkami ukraińskimi w Polsce, pod ambasadą RP w Kijowie odbyła się pikieta ukraińskich nacjonalistów. Około 100 osób domagało się od Warszawy zaprzestania „ingerencji w wewnętrzne sprawy Ukrainy”. Do pikiet doszło także przed konsulatami RP we Lwowie, Łucku, Charkowie i Odessie. „Bandera naszym bohaterem!” – krzyczeli zgromadzeni.