Dorohusk to miasteczko nad Bugiem, na najkrótszym szlaku drogowym łączącym Warszawę z Kijowem. – W ostatnią niedzielę do Polski dostało się tędy 15 tys. imigrantów z Ukrainy – informuje por. Dariusz Siennicki, rzecznik prasowy lubelskiej Straży Granicznej.
Tylu imigrantów z Ukrainy przybyło do Polski w niedzielę przez Dorohusk
W poniedziałkowe popołudnie ruch znacznie osłabł. Samochody i autobusy stoją po ukraińskiej stronie zaledwie kilka godzin. Dlaczego? Tego porucznik Siennicki nie potrafi wyjaśnić. Ale wśród ludzi na dorohuskim przejściu krąży plotka, że po stronie ukraińskiej na drogę z Kijowa spadły rosyjskie bomby i trzeba ją omijać.
– Nic podobnego, jechaliśmy normalnie, staliśmy tylko cztery godziny – mówią mi pasażerowie autobusu z Równego do Warszawy. Inni potwierdzają. – Trudno się teraz jedzie przez Ukrainę, na drogach co chwila posterunki wojskowe i policyjne. Z Krzywego Rogu jechaliśmy tu całą dobę, dwa razy dłużej, niż pokazuje nawigacja – opowiada mi kobieta z dwójką dzieci i małym pieskiem. Wpadają w objęcia czekającego tu męża, który od kilku lat mieszka i pracuje w Polsce. Podobne sceny powtarzają się co chwilę. Na parkingu przy przejściu granicznym sporo Ukraińców czeka na znajomych i bliskich, uciekających przed wojną.
Czytaj więcej
Mam nadzieję, że kiedyś ta empatia i wrażliwość na tragedię, którą dziś obdarzamy naszych ukraińs...