Problem zamieciony pod dywan
W Bristolu i innych miastach powtarzał się pewien model operacyjny tych gangów, odmienny od wyrafinowanych gustów szajki z Derby. Szczególne zainteresowanie okazywano dziewczętom z nizin społecznych, z rozbitych rodzin, domów dziecka, internatów, żyjącym pod kuratelą lokalnych wydziałów opieki socjalnej. Kuszenie ich alkoholem, narkotykami czy drobnymi upominkami było łatwiejsze, ich protesty dławiono przemocą, do której były i tak nawykłe, a ich ewentualnym skargom brakło elokwencji i siły przebicia. Mało kto brał je na poważnie. I to właśnie legło u podstaw najgłośniejszego jak dotąd skandalu wokół „groomingu", przysposabiania sobie nieletnich do seksu na masową wręcz skalę.
Przez dobre ćwierć wieku, od końca lat 80., opiekunowie z domów dziecka i internatów w Rotherham niedaleko Sheffield meldowali policji, że miejscowi taksówkarze pochodzenia pakistańskiego wywożą nieraz na całe noce nastoletnie dziewczęta, które wracają pijane i zmęczone. Lokalne władze latami traktowały to jednak jako zachowania typowe dla marginesu społecznego. Dopiero w 2007 roku skazano w Rotherham za pedofilię jednego mężczyznę, a w 2010 grupę pięciu Pakistańczyków. Ale prawdziwy skandal na skalę krajową wybuchł w 2012, kiedy skazano kolejną grupę, już 12 muzułmanów pochodzenia pakistańskiego, a sprawę zaczął drążyć dziennikarz „Timesa" Andrew Norfolk.
Norfolk, a po nim inni reporterzy ujawnili ogrom zakłamania miejscowych władz, które chowały głowę w piasek, by nie zaogniać stosunków rasowych w mieście. Okazało się, że o nadużyciach seksualnych i gwałtach, karmieniu dziewcząt narkotykami i pojeniu alkoholem wiedziały szkoły, służby socjalne i magistrat. Policjanci odprawiali z kwitkiem skarżące się dziewczęta jako „zdeprawowany margines", a nawet przyłapawszy grupę miejscowych muzułmanów z podpitymi białymi nastolatkami, nie niepokoili mężczyzn, lecz zamknęli dziewczęta w celach do wytrzeźwienia. Nie reagowała też służba zdrowia, mimo podejrzanych ciąż nieletnich, aborcji i adopcji. Władze ignorowały nawet te przypadki, kiedy dziewczęta miały oparcie w rodzinach próbujących dochodzić ich krzywd. Norfolk ujawnił sprawę jednej z nich, która zaszła dwukrotnie w ciążę z niejakim Arshidem Hussainem, utrzymującym podszyte przemocą stosunki seksualne z 18 innymi nieletnimi. Policja nie kiwnęła palcem.
Przyciśnięte do muru władze Rotherham zarządziły własne dochodzenie. Zlecono je profesor Alexis Jay z uniwersytetu Strathclyde w Glasgow. Jej raport, opublikowany w 2014 roku, wymieniał co najmniej 1400 dzieci, w większości białych dziewcząt w wieku 11–15 lat, poddanych w latach 1997–2013 w Rotherham eksploatacji seksualnej, głównie przez Pakistańczyków. Ale pierwsze, ignorowane przez władze poważne informacje o skali przestępstw pojawiły się znacznie wcześniej, już w latach 90., dzięki organizacji dobroczynnej Risky Business (Niepewna Sprawa). Potem przyszły kolejne opracowania i raporty, w tym zlecane przez MSW i władze Rotherham, w 2000, 2002, 2003 i 2006 roku. Wszystkie zwracały uwagę na niepokojącą skalę nadużyć. Żaden nie zmienił sytuacji.
Dopiero po procesie w 2012 roku media ujawniły zasadnicze motywy bezczynności władz – stygmat socjalnego wykluczenia ofiar, seksizm oraz strach przed pomówieniami o rasizm i zadrażnieniem stosunków ze znaczną mniejszością etniczno-religijną w mieście. Po ujawnieniu raportu prof. Alexis Jay do dymisji podali się szef rady miejskiej Rotherham, dyrektor służb socjalnych i komisarz policji hrabstwa South Yorkshire. Kolejny proces w 2016–2017 roku zaowocował skazaniem dalszych 19 mężczyzn i dwóch kobiet. Tylko one nie pochodziły z rodzin imigranckich i były pospolitymi, by tak rzec „autochtonicznymi", stręczycielkami. Jeden z szefów gangu, wspomniany Arshid Hussain, otrzymał wyrok 35 lat więzienia, jego dwaj bracia 25 i 19 lat.
Obustronny rasizm
Ani kolejne raporty, ani artykuły Andrew Norfolka w „Timesie" nie brały na cel miejscowych Pakistańczyków, czy ogólnie muzułmanów. Wręcz przeciwnie, najgorzej wypada w nich rdzenny brytyjski „establishment" gotów poświęcać dzieci i szukać wymówek, byle nie podejmować trudnych tematów. Fakt, że gwałciciele i zboczeńcy należeli do muzułmańskiej czy pakistańskiej mniejszości, jest przy tym niepodważalny, a ich proceder potępiły dobitnie i po wielekroć miejscowe organizacje muzułmańskie i meczety.