Wiele wskazuje na to, że ceny energii oraz zagadnienia dotyczące polityki klimatycznej i energetycznej będą jednym z centralnych w najbliższych miesiącach. W tej sferze politycznego starcia istotne jest między innymi społeczne postrzeganie tego, kto i za co odpowiada, jeśli chodzi o ceny energii. „Rzeczpospolita" poznała wyniki badania IPSOS z 11–13 października, przeprowadzonego na zlecenie międzynarodowego think tanku More in Common.
Jak wynika z badania, 63 proc. respondentów wskazało, że to rząd odpowiada za ceny energii. 28 proc. za głównego winowajcę uznało Unię Europejską, 28 proc. – przedsiębiorstwa produkujące energię, 19 proc. – podmioty zagraniczne, w tym Rosję. W sondażu można było wskazać więcej niż jedną odpowiedź.
– W rzeczywistości za ceny energii i ich wzrost odpowiada koszt certyfikatów emisji. To nawet 60 proc. ceny energii. W ostatnich kilkunastu miesiącach ceny tych certyfikatów się podwoiły – odpowiada na sondaż jeden z naszych rozmówców z Nowogrodzkiej. I przypomina, że rząd pracuje już nad programem rekompensat cen, przede wszystkim dla najmniej zarabiających.
Opozycja o OZE
Wynikami badania nie są zaskoczeni politycy opozycji. I przedstawiają własne rozwiązania. – Rząd jest odpowiedzialny za podwyżki, bo nie postawił na zieloną energię. Zablokował w 2016 r. ustawy, które wprowadzaliśmy, a które dotyczyły OZE. Nie wywiązał się z zapowiedzianych rekompensat. My proponujemy obniżkę VAT na energię z 23 proc. do 8 proc. – mówi nam Władysław Kosiniak-Kamysz, lider PSL-Koalicji Polskiej.