Flaga ma mieć 10 na 15 metrów. Zostanie umieszczona na gigantycznym, mającym ponad 42 metry, maszcie. Na wyższy nie pozwalają stanowe przepisy o bezpieczeństwie lotów. Sztandar w nocy będzie podświetlany przez specjalne reflektory, a pod nim powstanie pomnik poświęcony „bohaterskim żołnierzom konfederacji”.
Całość zostanie umieszczona na prywatnej działce w pobliżu ruchliwego skrzyżowania, tak że sztandar będzie widoczny niemal z całej Tampy. Na zrealizowanie całości inwestycji jej twórcom – Stowarzyszeniu Synów Konfederackich Żołnierzy – brakuje jeszcze 30 tysięcy dolarów. Flaga powinna być jednak gotowa w połowie 2009 roku.
Sprawa wywołała na Florydzie burzę. – To chory pomysł. Ta flaga jest symbolem rasizmu, niewolnictwa i wszystkiego co najgorsze w amerykańskiej historii – mówi „Rz” Curtis Stokes, szef lokalnego oddziału murzyńskiej organizacji NAACP. – Sztandar obraża nie tylko nas, Murzynów, ale i każdą inną społeczność imigrancką – dodaje. Według Stokesa Stowarzyszenie Synów Konfederackich Żołnierzy to „grupa rasistów”.
– Nie mamy nic wspólnego z rasizmem. W naszych szeregach są Murzyni, Chińczycy, nawet kilku Polaków – podkreśla w rozmowie z „Rz” Richard Lee, szef sztabu florydzkiego oddziału stowarzyszenia. – Po prostu kultywujemy tradycję naszych przodków, z których jesteśmy dumni. Ci dzielni ludzie przelewali krew za tę ziemię, należy im się pomnik.
Klan Richarda Lee mieszka na Florydzie od pokoleń. Do dziś stoi dom, który jego przodkowie postawili w połowie XIX wieku. W armii rebeliantów służyli wszyscy żyjący wówczas męscy członkowie rodziny.