– Centralwings wystawił nas do wiatru – skarżą się Polacy, którzy we wtorek po południu mieli wrócić do kraju.
– To nie nasza wina, nie odpowiadamy za to, co się dzieje na włoskich lotniskach – mówią przedstawiciele przewoźnika.
Blisko 240 Polaków miało odlecieć z lotniska w Bolonii. „Około godziny 16 wszyscy zaczęli się niepokoić, gdyż nikt z pracowników lotniska nie pojawił się, aby odprawić pasażerów” – pisze w serwisie TVN 24 pani Ewa. Okazało się, że strajkuje obsługa naziemna lotniska i zawieszono wszystkie loty.
Informację o strajku otrzymały wszystkie linie lotnicze, które tego dnia miały rejsy. W tym również Centralwings. – To prawda. Ale takie informacje z Włoch przychodzą średnio raz na dwa tygodnie. Nie było żadnego potwierdzenia – mówi „Rz” Kamil Wnuk, rzecznik Centralwings. Do Bolonii przyleciały więc dwa samoloty, które miały zabrać pasażerów. Ale musiały wrócić puste, ponieważ nikt na lotnisku ich nie odprawił. – Próbowaliśmy negocjować z pracownikami lotniska, lecz nic to nie dało – mówi Wnuk.
Oczekującym na wylot powiedziano, że będzie on możliwy z lotniska w Weronie. Jednak kiedy zostali tam przewiezieni autokarami, okazało się, że nikt o tym nic nie wie. – Firma, która nas reprezentuje we Włoszech, za bardzo się pośpieszyła – tłumaczy Wnuk. – W tej sytuacji zapewniliśmy naszym klientom nocleg w hotelu w Weronie.