Modlitwa demokratycznego kandydata na prezydenta USA Baracka Obamy, który w zeszłym tygodniu przebywał z wizytą w Izraelu, zniknęła jednak natychmiast. – Treść tych karteczek to osobista rozmowa pomiędzy człowiekiem a Stwórcą. Jest ściśle zakazane, żeby czytały ją osoby trzecie. Potępiam to, co się stało, jako zbezczeszczenie tego świętego miejsca – powiedział, cytowany przez „Jerusalem Post”, rabin Szmuel Rabinowicz, który opiekuje się Ścianą Płaczu.
Według izraelskiego dziennika „Maariv” karteczkę usunął ortodoksyjny student jesziwy nieprzepadający za demokratycznym kandydatem na prezydenta (wielu Żydów zarzuca mu „muzułmańskie korzenie” i „uległość wobec Arabów”). Gazeta opublikowała zaś zdjęcie karteczki na swojej pierwszej stronie. „Panie, chroń moją rodzinę i mnie. Przebacz mi moje grzechy (...) i spraw, bym był narzędziem wypełniającym Twoją wolę” – napisał Obama.
Izraelska prokuratura wszczęła śledztwo przeciwko gazecie i wezwała Izraelczyków do obywatelskiego bojkotu „Maariv” dopóki dziennik nie przeprosi Obamy na swoich łamach.