Yuriko Koike ma 56 lat. Przed laty była dziennikarką telewizyjną, dziś zasiada w parlamencie i marzy o tece szefa rządu. W poniedziałek oficjalnie ogłosiła swoje plany. Jeśli zostanie premierem, będzie pierwszą kobietą na tym stanowisku w Japonii. Wcześniej – jako pierwsza Japonka – przez 54 dni była ministrem obrony.
W świecie Koike nie jest wyjątkiem. W Chile była minister obrony Michelle Bachelet – pierwsza kobieta na tym stanowisku w całej Ameryce Łacińskiej – została potem prezydentem kraju. Takim przypadków może być więcej, gdyż kobiety coraz częściej przejmują władzę nad siłami zbrojnymi. Dziś sprawują ją np. na Madagaskarze (Cécile Manorohanta), w Ekwadorze (Lorena Escudero Duran) i Argentynie (Nilda Garré).
W Czechach o amerykańską tarczę antyrakietową od ponad roku biła się Vlasta Parkanova. Rudowłosa prawniczka z wykształcenia, matka dorosłej córki. Szef czeskiego rządu Mirek Topolanek wybrał ją na ministra obrony. W Norwegii to Anne-Grethe Strom-Erichsen – z wykształcenia specjalistka od komputerów – podejmowała decyzję o wzmocnieniu kontyngentu w Afganistanie i zapowiadała, że będzie walczyć o to, by więcej kobiet trafiało do armii. To za jej czasów pierwsza kobieta w historii Norwegii została – kilka miesięcy temu – wiceadmirałem marynarki wojennej.
W Hiszpanii cały kraj żył niedawno ciążą pani minister Carme Chacon, która objęła urząd, będąc w stanie odmiennym. Robiła wszystko, by udowodnić, że to w niczym kobiecie nie przeszkadza (wizytowała nawet żołnierzy hiszpańskich w Afganistanie i Libanie). Dziecko urodziła „z marszu”, a na czas urlopu macierzyńskiego zamieszkała w ministerstwie, by trzymać rękę na pulsie. Wreszcie scedowała urlop na męża, by móc pracować na pełnych obrotach.
W Hiszpanii służy w wojsku 15 400 kobiet. W Polsce 1024. To najsłabszy wynik w UE