45-letni Karthik Rajaram był hinduskim biznesmenem. Mieszkał w Los Angeles, dużo inwestował. Raz zarobił ponad milion dolarów. Na kryzysie stracił wszystko.
Rajaram dobrze przygotował się do samobójstwa. Już 16 września kupił broń. Wysłał też na policję list, w którym napisał, że ma problemy finansowe. Zanim odebrał sobie życie, zabił żonę, teściową i trzech synów. Każdemu z nich strzelił w głowę. Takich przypadków jest coraz więcej. Nowozelandczyk Kirk Stephenson, bankowiec z londyńskiego City, zarabiał rocznie 330 tysięcy funtów. Miał dom w Chelsea w Londynie wart 3,6 miliona funtów, żonę i ośmioletniego syna. Gdy zaczął się krach, nie wytrzymał napięcia. O dziewiątej rano, kiedy tłumy Brytyjczyków jechały do pracy, rzucił się pod pociąg pędzący 160 km/h.
Kilka dni temu 90-letnia Addie Polk z Ohio postrzeliła się, gdy policja przyszła eksmitować ją z domu, w którym mieszkała od 38 lat. Wcześniej wysłała do banku list: „Zanim to przeczytacie, nie będę już żyła”.
[srodtytul]Stres i depresja[/srodtytul]
Psychologowie alarmują, że gorące linie dla osób, które z powodu kryzysu finansowego znalazły się w depresji, przeżywają coraz większe oblężenie. „Tak wielu szukających pomocy psychologicznej nie było od dramatu z 11 września” – mówił „Los Angeles Times” jeden z psychiatrów. O 200 proc. wzrosła w Kalifornii liczba dzwoniących, którym zabrano domy obciążone długiem lub którzy borykają się z innymi kłopotami finansowymi. Tylko w sierpniu aż cztery razy więcej osób niż zwykle trafiło tam do szpitali psychiatrycznych, 60 proc. z nich z powodu problemów finansowych. Jak wynika z sondażu Amerykańskiego Stowarzyszenia Psychologicznego, ośmiu na dziesięciu Amerykanów uważa, że problemy ekonomiczne są dziś największym źródłem stresu.