Zdaniem naukowców skoro tak wielu Finów cierpi na zaburzenia snu, to bezsenność z powodzeniem można uznać za chorobę narodową. Zaburzenia snu są wynikiem... pracy zawodowej, która wywołała ogromne zmiany w stylu życia. Godziny pracy znacznie się wydłużyły. Ale ludzie nie chcą rezygnować ze swoich zainteresowań pozazawodowych. Zarywają więc noce – wnioskują naukowcy.

Bezsenność skutkuje wyczerpaniem, pogorszeniem pamięci, skłonnością do depresji i upijania się. Brak snu obciąża serce i ujemnie wpływa na krążenie krwi. Prowadzi do podwyższenia poziomu cukru we krwi i – w rezultacie – powoduje tycie.

Sytuację znacznie pogarsza przestawianie zegarków. Zakłóca bowiem rytm dobowy. Nawet cofnięcie (a wiosną popędzenie) zegara o godzinę źle na nas wpływa i to przez wiele dni. Największe problemy z przystosowaniem mają kobiety i młodzież. Zmianę czasu najgorzej znoszą osoby cierpiące na depresję jesienną wywołaną brakiem wystarczającej ilości światła – doba wydaje im się dłuższa, co pogłębia ich smutek.

Tuuli Lahti przekonuje, że przestawianie zegarków jest bezsensowne, bo nie przynosi nawet spodziewanych efektów ekonomicznych. Kiedyś uważano, że oszczędza się w ten sposób energię. Ale okazuje się, że rano zużywamy tyle samo energii co wieczorem. – To dziwne, że utrzymuje się system, który nie odpowiada już pierwotnym celom i szkodzi zdrowiu – mówi Tuuli Lahti.

Ale bezsenność to nie tylko problem Finów. Na zaburzenia snu cierpi też co piąty Szwed. Z tego powodu w tym tygodniu rusza wielka kampania walki z tą dolegliwością.