Reklama

Daliśmy dowód dobrej woli, czekamy na pomoc

Rozmowa: Henryk Szostak, szef „Solidarności” w Hucie Stalowa Wola

Publikacja: 24.02.2009 03:13

[b]Rz: Polacy żądają od rządu oszczędności i sami są gotowi do poświęceń. Wy już w zeszłym roku zgodziliście się na obniżenie pensji o 20 procent, by ratować zakład pracy. Jak udało się do tego przekonać załogę, i to jeszcze, gdy rząd mówił, że nie ma kryzysu?[/b]

Henryk Szostak: Kto chciał słyszeć o kryzysie, to słyszał. My też jeszcze we wrześniu dyskutowaliśmy o podwyżkach, a w listopadzie musieliśmy się zgodzić na propozycję zarządu HSW SA, by od stycznia na trzy miesiące ograniczyć czas pracy i wynagrodzenia. Alternatywą było zwolnienie kilkuset osób. Załogi nie trzeba było przekonywać, bo ludzie sami widzieli, że nie ma co włożyć na taśmę produkcyjną, a w magazynach pełno wyprodukowanych maszyn.

[b]Ale związkowcy ze Stalowej Woli zawsze byli w awangardzie protestujących...[/b]

I co? Mieliśmy teraz jechać palić opony w Brukseli czy w Nowym Jorku? Z kryzysem się nie dyskutuje, bo on nie ma siedziby. Gdyby HSW mieściła się na Śląsku, gdzie jest duża konkurencja, być może nasza reakcja byłaby inna. Ale nasz zakład jest na Podkarpaciu i ludzie wiedzą, że nie mogą liczyć na pracę w podobnych spółkach, bo ich nie ma.

[b]Warto było zaciskać pasa?[/b]

Reklama
Reklama

Daliśmy dowód dobrej woli. Zrobiliśmy to w nadziei, że rząd przyjdzie nam szybko z pomocą. Liczyliśmy na ulgi, zwolnienia z podatków, rządowe zamówienia na maszyny. Wierzyliśmy też, że rezygnacja z części wynagrodzenia zostanie nam zrekompensowana z Funduszu Pracy. Ale rząd nie był przygotowany. Potrzeba było tygodni, by spotkał się z nami premier . Teraz czekamy na spełnienie jego zapowiedzi, że ruszą programy, które pomogą Stalowej Woli stanąć na nogi.

[b]Ciąć czas pracy i wynagrodzenia chce wiele innych zakładów. Co by im pan radził?[/b]

Muszą wiedzieć, że takie rozwiązanie daje zakładowi możliwości przetrwania kilku miesięcy. Nie mogą się godzić na ograniczenia dłuższe niż trzy miesiące, bo pracodawcy mogą to wykorzystywać. Muszą się też zmienić przepisy, by w przypadku upadłości pracownicy dostawali odprawy adekwatne do pełnego wynagrodzenia.

[b]Rz: Polacy żądają od rządu oszczędności i sami są gotowi do poświęceń. Wy już w zeszłym roku zgodziliście się na obniżenie pensji o 20 procent, by ratować zakład pracy. Jak udało się do tego przekonać załogę, i to jeszcze, gdy rząd mówił, że nie ma kryzysu?[/b]

Henryk Szostak: Kto chciał słyszeć o kryzysie, to słyszał. My też jeszcze we wrześniu dyskutowaliśmy o podwyżkach, a w listopadzie musieliśmy się zgodzić na propozycję zarządu HSW SA, by od stycznia na trzy miesiące ograniczyć czas pracy i wynagrodzenia. Alternatywą było zwolnienie kilkuset osób. Załogi nie trzeba było przekonywać, bo ludzie sami widzieli, że nie ma co włożyć na taśmę produkcyjną, a w magazynach pełno wyprodukowanych maszyn.

Reklama
Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Społeczeństwo
Prywatne bankructwo menadżera państwowej spółki
Społeczeństwo
Najpierw upały, a później przymrozki. Najnowsza prognoza IMGW na przełom lata i jesieni
Społeczeństwo
Znana lekarka przeprowadza sterylizacje kobiet. Czy jest to nielegalne?
Społeczeństwo
W czwartek Warszawa zadecyduje w sprawie nocnej prohibicji. Jak zagłosują radni?
Reklama
Reklama