– Fotografie demonstrantów siłą usuwanych sprzed katedry zniszczą reputację Kościoła anglikańskiego na wiele lat – ostrzegł były doradca arcybiskupa Canterbury George Pitcher.
Od 15 października setki „oburzonych" okupują teren należący do słynnej katedry św. Pawła, jednego z najbardziej rozpoznawalnych zabytków Londynu. Przed świątynią rozbito 250 namiotów, a demonstranci, blokując schody, wygłaszają antykapitalistyczne odezwy.
W efekcie po raz pierwszy od czasu nalotów Luftwaffe świątynia została zamknięta. W ciągu sześciu dni straciła jednak 120 tys. funtów (za zwiedzanie niektórych części katedry trzeba płacić) i w czwartek zdecydowano się ją otworzyć. Władze miasta szykują się do usunięcia siłą demonstrantów.
– Jeśli dojdzie do przemocy, pójdzie to na konto Kościoła – mówi „Rz" londyński politolog dr Bill Nicols. Zarządzający katedrą wikary Giles Fraser, który często udziela się w mediach, poparł protestujących. Ale zdaniem urzędników namioty blokują ruch pieszych i szpecą widok. Po kilku dniach milczenia najwyższe władze kościelne stanęły po stronie miasta.
– Doprowadzi to do użycia siły w imieniu Kościoła. Nie mogę tego sankcjonować – uznał wikary i podał się do dymisji.