Maneesh Sethi – programista komputerowy i pisarz – na przeglądanie mediów społecznościowych, udział w czatach, oglądanie seriali etc., jeszcze niedawno tracił niemal 30 godzin tygodniowo.
„Pracując na komputerze, zazwyczaj bez nikogo wokół, odkryłem, że większość czasu tracę nieproduktywnie" – napisał w swoim blogu. I postanowił to zmienić. „Pomyślałem: to głupie, dlaczego marnotrawię tyle czasu na nic? Przecież, gdy mam nad sobą szefa albo osobę, która ma nade mną władzę, to zawsze wszystko robię na czas" – pisze programista, przypominając, że Odyseuszowi udało się uniknąć zgubnego wpływu uwodzicielskich Syren dlatego, iż kazał się przywiązać do masztu.
Szybko znalazł więc asystentkę, której wypłaca osiem dolarów (ok. 25 zł) za godzinę za to, aby nie pozwalała mu się rozpraszać. Jeśli Kara – młoda dziewczyna o długich, kruczoczarnych włosach – dojrzy, że jej szef marnotrawi czas na przeglądanie Facebooka lub inne głupoty, ma na niego nakrzyczeć lub – w razie potrzeby – spoliczkować go. Pomysł się sprawdził. Efektywność pracy pana Seethiego wzrosła bowiem z zaledwie 35 procent aż do około 98 procent.
W „mieście dziwaków" – jak określa Sethi Nowy Jork – nikogo nie dziwi zaś, że jakiś bloger siedzący przed komputerem w jednej z kawiarenek „regularnie zostaje spoliczkowany".