Tak wynika z wyroku Sądu Apelacyjnego w Krakowie z 16 grudnia 2014 r. (sygn. akt I ACa 1295/14).
Dorota W. była nieślubnym dzieckiem Andrzeja R. To znaczy tak stwierdził sąd rodzinny, bo Andrzej R. nigdy nie przyznawał się do ojcostwa. Alimenty zasądzone na wniosek matki dziewczynki też płacił niechętnie, choć musiał wiedzieć (mieszkał w sąsiedztwie), że sytuacja życiowa i materialna córki jest trudna.
Dostała figę z makiem
Andrzej R. miał też troje dzieci ze swoją małżonką. To one, na podstawie notarialnej umowy darowizny, stały się właścicielami całego ich majątku: 10,77 ha podzielonych na działki, w tym jednej zabudowanej budynkami mieszkalno – gospodarczymi. W dniu śmierci 7 sierpnia 2004 r. Andrzej R. nie miał niczego.
Dorota W. liczyła wtedy 17 lat i 4 miesiące. Dopiero w 2010 r. przeprowadzono z jej inicjatywy postępowanie spadkowe. Andrzej R. nie zostawił testamentu, więc sąd orzekł, że spadek na podstawie ustawy nabyła jego żona, troje ich dzieci oraz nieślubna córka zmarłego. Postępowanie o dział spadku zostało umorzone, bo nie było czego dzielić - zmarły wszystkim rozrządził za życia. W tej sytuacji Dorota W. wystąpiła przeciwko przyrodniemu rodzeństwu z powództwem o zachowek. Domagała się od nich zapłaty ponad 96 tys. zł.
Sąd Okręgowy uznał, że Dorocie W. jak najbardziej przysługuje zachowek. Kodeks cywilny wskazuje bowiem, że jeśli uprawniony do zachowku, dziedziczący z ustawy wespół z innymi osobami, nie otrzymał należnego mu zachowku, ma przeciwko współspadkobiercom roszczenie o zapłatę sumy pieniężnej potrzebnej do pokrycia zachowku albo jego uzupełnienia. Tyle tylko, że Dorota W. wystąpiła żądaniem zapłaty zachowku za późno.