Mariusz Kamiński był pierwszym świadkiem przed komisją śledczą ds. nacisków, który na jawnym posiedzeniu złożył tak obszerne zeznania. Zaczął je od apelu do posłów o odpowiedzialność za prace komisji.
– To jasny sygnał dla funkcjonariuszy: nie ruszajcie ludzi ze świecznika, bo będziecie mieli kłopot, staniecie przed komisją śledczą i będziecie się tłumaczyć, że nie jesteście przestępcami – mówił szef CBA.
Jestem świadomy, że komisja ma przegłosować, iż nadużyłem władzy i byłem łobuzem
Jak stwierdził, sam jest świadomy, iż komisja „ma przegłosować, że nadużył władzy i był łobuzem”. Posłowie pytali go o sprawę byłego ministra sportu Tomasza Lipca. – Nigdy nie miałem poczucia, że ma ona być „skręcona” – zapewniał. Ale przyznał, że CBA chciało zatrzymać Lipca przed wyborami. I było zaskoczone reakcją prowadzącej sprawę warszawskiej Prokuratury Okręgowej.
10 października CBA ustaliło z prokuraturą, że Lipiec zostanie zatrzymany dwa dni później. Jak zeznał Kamiński, zebrano dowody wystarczające do postawienia zarzutów Lipcowi i dwóm innym osobom. CBA musiało uzyskać nakaz zatrzymania. Gdy funkcjonariusze stawili się po niego 12 października, usłyszeli, że prokuratura nie zdążyła się zapoznać z materiałem. Wyznaczono kolejny termin na 15 października. – Zaniepokoiło mnie to – przyznał Kamiński.