Grzegorz Ocieczek był najwyższym rangą funckjonariuszem ABW, którzy pojawili się w Siemianowicach po tragicznej śmierci byłej posłanki SLD Barbary Blidy. Zastrzeliła się w łazience w trakcie akcji ABW w jej domu 25 kwietnia 2007 r.
Ocieczek tłumaczył wczoraj posłom, że jego pojawienie się było przypadkowe. Akurat przebywał na Śląsku w związku z pogrzebem. Do domu Blidów udał się zaalarmowany przez ówczesnego przełożonego Bogdana Święczkowskiego.
Wczoraj zeznał, że pojawił się tam z zastępcą szefa Departamentu Postępowań Karnych ABW Andrzejem Stróżnym jeszcze przed prokuratorami i przebywał aż do pojawienia się prokuratora apelacyjnego.
– W żadnym wypadku nie zacierałem śladów (co mu zarzucano w mediach – red.) ani nie utrudniałem prowadzenia czynności. Ubolewam, że doszło do tak tragicznego zdarzenia – mówił.
Ocieczek stwierdził, że nigdy nie było postępowania określanego przez media jako „sprawa Blidy”. Śledztwo dotyczyło nieprawidłowości w handlu węglem, a Blida była tylko jedną z wielu osób, których nazwiska pojawiały się podczas dochodzenia.