Do podwarszawskiego domu syna prezesa NIK Jakuba Banasia weszli w środę nad ranem funkcjonariusze CBA. Fakt ten rozsierdził prezesa Mariana Banasia, który w ostrych słowach zarzucił służbom działania odwetowe i represyjne. Porównał to do czasów bolszewickich, wskazując, że „obecna władza robi to samo".
– Kto się z nią nie zgadza, na podstawie pomówień może być w każdej chwili aresztowany i skazany. To w czystej postaci państwo policyjne, w którym rządzą służby, a nie premier, prezydent czy parlament – podkreślił prezes Banaś.
„Działania operacyjne Centralnego Biura Antykorupcyjnego wobec mojego syna nie mogą być rozpatrywane bez kontekstu, jakim jest opublikowanie we wtorek przez media fragmentów wyników kontroli dot. organizacji wyborów korespondencyjnych na urząd Prezydenta RP, które miały odbyć się w maju 2020 r." – twierdzi w oświadczeniu prezes Banaś.
Niekorzystne dla premiera Mateusza Morawieckiego wstępne wyniki kontroli NIK (całość raportu ma być ujawniona 18 maja) opisały Onet oraz „Super Express".
Dowiedz się więcej: Pełna wersja raportu NIK ws. „wyborów kopertowych”. Ich koszt to ponad 76,5 mln zł