Dziś fundusze sołeckie funkcjonują w niektórych gminach, tam gdzie utworzyły je rady, zasilając pieniędzmi z budżetu. – W mojej gminie każde osiedle i sołectwo otrzymuje 20 tys. zł rocznie, ale na mocy decyzji rady, a nie rządu – mówi Mariusz Poznański, wójt gminy Czerwonak i przewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP.
W myśl projektu zaprezentowanego w ubiegłym tygodniu gminne fundusze sołeckie będą powstawały obowiązkowo, gdy z taką inicjatywą wystąpią mieszkańcy sołectwa. Mają się składać z wyodrębnionych w budżetach gmin kwot oddanych do wyłącznej dyspozycji sołectw. Będą przeznaczone na finansowanie podejmowanych z inicjatywy mieszkańców przedsięwzięć służących poprawie warunków życia na wsi.
Fundusz będzie dzielony na części dla poszczególnych sołectw według specjalnego wzoru uwzględniającego dochód gminy na jednego mieszkańca oraz liczbę mieszkańców sołectwa. Rada gminy będzie mogła zwiększać wysokość tych sum.
– Symulacje finansowe pokazują, że to nie będą wielkie kwoty: od 6 – 7 tys. zł na Podlasiu do 15 tys. w Małopolsce, średnio wychodziłoby około 10 tys. zł rocznie – mówi Ireneusz Niewiarowski, prezes Krajowego Stowarzyszenia Sołtysów, które jest orędownikiem projektowanych rozwiązań. Jego zdaniem na pewno niecałe 40 tys. sołectw będzie tworzyć fundusze. – To nierealne, chodzi o to, by wesprzeć te najaktywniejsze, gdzie ludzie mają jakieś pomysły, i pobudzić społeczne zaangażowanie.
Aktywność mieszkańców może pomnożyć te pieniądze, do dyspozycji są przecież także fundusze europejskie – dodaje.