Obiecane przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej 400 mln zł na finansowanie biogazowni ostatecznie nie wsparło żadnej inwestycji. W tym tygodniu fundusz rozpoczął drugi nabór wniosków, ale przedsiębiorcy nie mają wątpliwości, że i tym razem trudno będzie uzyskać preferencyjną pożyczkę. – Fundusz stosuje ostre kryteria, poza tym udziela tylko dopłaty do oprocentowania kredytów. Dlatego bardziej opłaca się starać o fundusze unijne – ocenia Beata Matecka, prezes Business Consulting Group.
Wczoraj nabór wniosków od przedsiębiorców, którzy chcą budować biogazownie, rozpoczęła Agencja Rynku Rolnego. Do wydania ma 24 mln euro. Firmy mogą dostać do 7,5 mln zł dotacji. Zainteresowanie jest duże: w ciągu dwóch godzin ARR przyjęła wczoraj 27 wniosków. Inwestorzy liczą też na fundusze z programu „Infrastruktura i środowisko” (działanie 9.4), jednak w tym przypadku projekty biogazowe nierzadko przegrywają konkurencję z farmami wiatrowymi.
– W Niemczech jest ponad 3 tys. biogazowni, podczas gdy w naszym kraju zaledwie kilka. Jednym z wąskich gardeł tego rodzącego się rynku jest brak pieniędzy. Dlatego powołaliśmy specjalną spółkę, by umożliwić przedsiębiorcom i samorządom znalezienie źródeł finansowania – zaznacza Bartłomiej Pawlak, prezes BOŚ Eko Profit. Według jego szacunków w kraju powstało ok. 350 projektów budowy biogazowni.
– Ale zostaną zrealizowane tylko te najlepsze. W tym roku może to być 15 – 30 inwestycji – ocenia.
Dostępne na rynku fundusze stanowią kroplę w morzu w porównaniu z planami rządowymi. Ministerstwo Gospodarki zakłada, że w każdej gminie do 2020 r. powstanie średnio jedna biogazownia, co wymaga nakładów rzędu 20 mld zł. Zgodnie z projektem programu budowy biogazowni (Innowacyjna Energetyka – Rolnictwo Energetyczne) koszt produkcji 1 mld m sześc. biogazu wynosi 0,8 – 1 mld euro.