Dziś trzy centrale związków zawodowych reprezentujące pracowników aparatu skarbowego mają zdecydować, czy i kiedy zaczną protest. Wszystko zależy od wyniku dzisiejszych rozmów w Ministerstwie Finansów. Spór idzie nie tylko o pieniądze, ale i o sposób traktowania służb skarbowych przez Ministerstwo Finansów i kolejne ekipy rządowe.
Chodzi o obiecaną podwyżkę wynagrodzeń, którą w 2008 r. mają otrzymać pracownicy skarbówki. Pieniądze na ten cel zarezerwowane zostały w części 19. budżetu (205 mln zł), co pozwoli na podwyżki wynagrodzeń w wysokości 245 zł brutto miesięcznie na etat. Niezależnie od tego w 2008 roku członkom korpusu służby cywilnej na mocy art. 57 ust. 3 ustawy o służbie cywilnej przyznane mają być tzw. dodatki specjalne. Pieniądze na te dodatki – a jest to prawie 530 mln zł – przewidziano w rezerwie celowej jako „środki na zwiększenie wynagrodzeń i pochodnych, w tym na modernizację systemu wynagrodzeń w administracji” (część 83. budżetu – rezerwy celowe, poz. 60). Część tych środków (tj. 56 mln zł) rząd przeznaczył na podwyżki dla celników.
Przedstawiciele służb skarbowych obawiają się więc, że do zapowiadanego podniesienia ich uposażeń w oczekiwanej wysokości nie dojdzie. – Naszym zdaniem podwyżki dla funkcjonariuszy celnych mogą zostać de facto sfinansowane ze środków przewidzianych na podwyżki naszych płac – powiedział „Rz” przewodniczący Sekcji Krajowej Pracowników Skarbowych NSZZ „Solidarność” Tomasz Ludwiński.
Nastrojów w służbach skarbowych nie poprawia też fakt, iż wciąż nie wiadomo, według jakiego klucza pieniądze dla korpusu służby cywilnej zostaną podzielone.
– We wtorek na spotkaniu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów usłyszeliśmy, że zasady ich podziału będą podlegały opiniowaniu. Przedstawiciele kancelarii zapewnili nas też, że z rezerwy przewidzianej dla służby cywilnej nie będą finansowane podwyżki dla celników, stąd powstała dziwna sytuacja: przedstawiciele tego samego rządu przedstawiają różne warianty podziału tych samych pieniędzy. To budzi obawy o rzetelność składanych deklaracji i rodzi podejrzenia, że jesteśmy manipulowani – podkreśla Tomasz Ludwiński. I dodaje: – Ludzie są coraz bardziej zdesperowani i najwyższa już pora, aby przekonało się o tym także Ministerstwo Finansów.