Trzy centrale związków zawodowych reprezentujące pracowników aparatu skarbowego mają dziś zdecydować, w jakiej formie będą kontynuować walkę o podwyżki wynagrodzeń dla skarbówki. Dotyczy to także przyszłego roku.
Jedna z propozycji to ogłoszenie akcji ostrzegawczej, która byłaby adresowana nie tylko do ministerstwa, ale także np. polityków. Wszystko po to, aby tegoroczna podwyżka nie była tylko incydentem. Bo, jak mówią związkowcy, ustawę o służbie cywilnej, na podstawie której wypłacane będą pieniądze, w każdej chwili można zmienić.
Z wyników czwartkowego spotkania w Ministerstwie Finansów zadowolone są obie strony. – Mamy nadzieję, że wszystkie wątpliwości, jakie można było wyjaśnić, zostały rozwiane – powiedział „Rz” Jakub Lutyk, rzecznik prasowy resortu. Z kolei Tomasz Ludwiński, przewodniczący Sekcji Krajowej Pracowników Skarbowych NSZZ „Solidarność”, twierdzi, że związkowcom udało się załatwić tyle, na ile pozwalają obecne realia.
Przedstawiciele Ministerstwa Finansów, ku zaskoczeniu związkowców, przyznali, że o podwyżkach dla pracowników powinni decydować kierownicy zakładów pracy, czyli naczelnicy urzędów skarbowych i dyrektorzy izb skarbowych. Tak ma być w przyszłości. Tym razem jednak ze względu na trudną sytuację w służbach pieniądze podzielone zostaną na etaty – po 245 zł brutto na zatrudnionego.
To niejedyne pokłosie tego spotkania. Jak dowiedziała się „Rz”, ustalono powołanie zespołu roboczego, który składać się będzie z trzech podzespołów. Pierwszy zajmie się badaniem obciążenia pracą poszczególnych jednostek, drugi skoncentruje się na problemach związanych z egzekucją administracyjną (okazuje się bowiem, że 70 proc. zaangażowania służb skarbowych dotyczy egzekucji pozapodatkowej) i sposobach rozwiązania tych problemów. Do niedawna rozważano np. utworzenie odrębnej instytucji, która zajęłaby się wyłącznie egzekucją administracyjną.