Wskaźnik niesie wiele zagrożeń, dlatego, zdaniem wielu samorządowców, powinien zostać zmieniony.
Nowy wskaźnik (art. 243 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=2630AC8E0CE0389457E3B434DE1DE382?id=325303]ustawy o finansach publicznych[/link]) pojawił się zamiast limitu, który pozwalał samorządom zadłużać się do wysokości 60 proc. swoich dochodów.
W praktyce blokował rozwój dużym miastom, zaś małym jednostkom groził pogorszeniem sytuacji finansowej. Dlatego Ministerstwo Finansów postanowiło zindywidualizować wskaźnik, uzależniając go od relacji planowanych na dany rok wydatków na obsługę zadłużenia w stosunku do dochodów ogółem. Relacja ta nie może być większa od uśrednionego z poprzednich trzech lat ilorazu dochodu bieżącego powiększonego o dochód ze sprzedaży majątku oraz pomniejszonego o wydatki bieżące do dochodów ogółem. Ogólnie wzór sprowadza się do porównania wydatków na obsługę długu na dany rok do wolnych środków, obliczonych jako średnia z trzech lat.
[srodtytul]Nierealny limit [/srodtytul]
Zdaniem resortu wskaźnik ten nie powinien ograniczać jednostek o dużym potencjale, dyscyplinując te, którym wysokie obciążenie dochodów spłatami długu nakazuje ostrożność. Dlaczego zatem nowy wskaźnik spotkał się z krytyką samorządów?