Od 1 października obowiązuje nowa [link=http://aktyprawne.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=241873]ustawa o pomocy osobom uprawnionym do alimentów[/link] (dalej: ustawa), która zastąpiła tę o zaliczce alimentacyjnej. Ciekawe, że wokół nowej ustawy nie ma dyskusji, jakby nie budziła ona żadnych kontrowersji. W mediach podaje się jedynie warunki, na jakich można skorzystać z jej rozwiązań. Tymczasem ustawa ta zróżnicuje znacząco osoby, którym państwo pomaga, i to bynajmniej nie tak, że biedniejsi otrzymają większe wsparcie, ale odwrotnie: większe otrzymają ci w lepszej sytuacji. Przy okazji tej ustawy warto się zastanowić nad poziomem interwencji państwa w sprawy rodzin, szczególnie czy przypadkiem nie wyręcza rodziców, których podstawowym przecież obowiązkiem jest utrzymanie swoich dzieci?
Ustawa to efekt inicjatywy obywatelskiej, która znalazła swoje zwieńczenie tuż przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi. Nie jest pewnie tajemnicą, że niezwykle spolegliwe wobec oczekujących tej ustawy rozwiązania przyjęte przez parlament związane były nie tyle z budową racjonalnego systemu pomocy rodzinom w trudnej sytuacji, ile wykorzystaniem ich dla uzyskania szerszego wyborczego wsparcia.
Ustawa określa zasady pomocy państwa osobom uprawnionym do alimentów na podstawie tytułu wykonawczego w wypadku bezskuteczności egzekucji należności od dłużników alimentacyjnych.
Wysoką dostępność do systemu zapewnia próg 725 zł dochodu rodziny w przeliczeniu na osobę (ponad dwa razy wyższy dochód, niż uprawniający np. do starań o pomoc dla najbiedniejszych) oraz stosunkowo wysokie kwoty, które będą mogły z niego uzyskiwać osoby uprawnione – do 500 zł (dla porównania zasiłek rodzinny na pierwsze dziecko wynosi 48 złotych). Niewątpliwym plusem ustawy jest rozszerzenie procedur i środków sprzyjających egzekucji alimentów od osób do tego zobowiązanych.
[srodtytul]To rodzaj pomocy socjalnej[/srodtytul]