Informację taką ujawnił Tomasz Siemioniak, podsekretarz stanu w MSWiA, odpowiadając na interpelację posłów Marka Wojtkowskiego i Grzegorza Roszka (pisaliśmy o tym w artykule: [link=http://www.rp.pl/artykul/580170.html]Czy nowa definicja jest potrzebna[/link]). Z wniosków NIK z kontroli zasad obsadzania stanowisk urzędniczych w samorządzie wynika bowiem, że gminy, ale także województwa i powiaty, korzystają z zawartej w art. 12 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=8E87FA304E12BAC3F0DB0E7023CFB05E?id=292862]ustawy o pracownikach samorządowych [/link]definicji tak, aby uniknąć organizowania otwartego i konkurencyjnego naboru na stanowiska urzędnicze.
[srodtytul]Przypomnijmy[/srodtytul]
Zgodnie z zawartą w przepisach definicją wolnym stanowiskiem urzędniczym jest takie, które nie zostało obsadzone: po pierwsze w drodze przeniesienia pracownika samorządowego danej jednostki (np. awans wewnętrzny). Po drugie w drodze przeniesienia innego pracownika samorządowego zatrudnionego na stanowisku urzędniczym i posiadającego odpowiednie kwalifikacje. Po trzecie wreszcie stanowisko jest wolne, jeśli nie zostało obsadzone w wyniku wolnego i konkurencyjnego naboru.
[srodtytul]Zarzuty NIK[/srodtytul]
Jak wynika z opublikowanego 19 października 2010 r. raportu NIK, art. 12 omawianej ustawy, w którym zastosowano zamiennie terminy „pracownik” i „urzędnik” (bez koniecznego rozróżnienia tych pojęć), pozwala awansować na stanowisko urzędnicze pracownika zatrudnionego na stanowisku pomocniczym czy obsługi, w ramach tzw. naboru wewnętrznego, czyli bez żadnych procedur konkursowych. Dotyczy to również doradców i asystentów, których odchodzący wójt również może bez organizowania naboru zatrudnić na stanowiskach urzędniczych. Takie błyskawiczne awansowanie jest furtką, którą należy z definicji czym prędzej zamknąć.